czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 8

- To co było już nie wróci ... - zaczęła, ale mój telefon zaczął dzwonić. - Odbierz - powiedziała, a ja sięgnęłam po telefon zerkając na ekran. Tata. To był właściwy czas na rozmowę z nim. Gdy tylko nacisnęłam na ekranie zieloną słuchawkę, przyjaciółka wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.
- Hallo? - Spytałam, a po drugiej stronie usłyszałam znajomy mi głos z brytyjskim akcentem.
- Jadie, co u ciebie słychać? - Odpowiedział pytaniem, a ja lekko przymknęłam oczy.
- Wszystko w porządku .. - zaczęłam, ale nie było dane mi dokończyć.
- To świetnie córciu, chciałem porozmawiać, bo widzisz jestem od jakiegoś czasu w Paryżu i może wpadłbym do Was do domu? Porozmawialibyśmy, albo obejrzelibyśmy albumy rodzinne.... - Spytał, a ja miałam ochotę się zaśmiać.
- Nie. Jeśli naprawdę chcesz rozmawiać, to spotkajmy się jutro wieczorem w jakieś kawiarence.
- No dobrze. Jak uważasz - odpowiedział, przystając na moją propozycję.
- Wyśle Ci jutro dokładny adres. Dobranoc Ojcze - powiedziałam na jednym wdechu.
- Dobranoc Jadie - odpowiedział tata, a następnie się rozłączył.
     Czy tatą jest ktoś kto nie odzywał się przez 22 miesiące i zapomniał przez 3 lata dwukrotnie o urodzinach swojej córki? Ojciec od wielu lat robi mi nadzieję, że nasze stosunki się poprawią, obiecuje, przyrzeka, nie dotrzymuje słowa i znów zawodzi. Przeważnie dzwonił dwa razy w roku, raz na moje urodziny i na Święta Wielkanocne. Ostatni raz rozmawiałam z tatą przez telefon w 2014 w podczas śniadania wielkanocnego, Przez 21 miesięcy się nie dzwonił, nie pisał, teraz na początku lutego 2016 się odezwał. Chciałam zadzwonić, nawet go odwiedzić, ale wiedziałam, że to go nic nie nauczy. Ludzie muszą uczyć się na swoich błędach, a nie wciąż je popełniać. Może tym razem będzie inaczej niż do tej pory. Pomimo to, że ojciec tak rzadko się odzywał był zawsze dla mnie bardzo ważny, bo to dzięki niemu odnalazłam swoje powołanie - muzykę, to on nauczył mnie grać na instrumentach i to po nim odziedziczyłam talent do śpiewania.
- Już skończyłaś? - Perrie otworzyła drzwi i oparła się o ich framugę.
- Tak, umówiłam się z nim na spotkanie. Po tej rozmowie całkowicie nie mam ochoty na dalsze oglądanie... możemy pójść spać? - Spytałam cicho,patrząc na przyjaciółkę, która zbliżała się do okna.
- Oczywiście, w końcu jutro mamy dłuższy dzień w szkole - zajęcia muzyczne - odpowiedziała.

***
     Środa, kolejny dzień, połowa tygodnia. Perrie rano uratowała mnie aż dwa razy. Pożyczyła mi strój na WF oraz podkolanówki. Spódniczka wydawała się idealnym pomysłem gdy wczoraj w radiu mówili, że następne kilka dni ma być słonecznych, jednak gdy wstałam i spojrzałam w okno zobaczyłam warstwę białego puchu. Właśnie szłyśmy pod klasę Angielskiego i rozmawiałyśmy o kawiarence na spotkanie z tatą.
- Muszę czegoś poszukać, ważne aby było to dobre i przytulne miejsce do rozmowy - powiedziałam gdy zatrzymałyśmy się pod właściwą klasą lekcyjną.
- Jeśli szukasz restauracji polecam Café de Flore na na rogu ulicy Rue Saint-Benoît. Jest to świetne miejsce na rozmowy przy dobrym jedzeniu i randki, aby lepiej kogoś poznać - powiedział Charlie, który podszedł do nas - Bonne filles du matin  - dodał z uśmiechem
- Hola Charlie  - odpowiedziała Perrie
- Francuski i hiszpański .. i tak wolę angielski - zaśmiałam się - Dziękuję z pewnością sprawdzę tą propozycję, a teraz uciekam na drugi koniec szkoły excuse me  - dodałam i poszłam na salę gimnastyczną.
     Gdy weszłam do szatni i zaczęłam się przebierać zadzwonił dzwonek. Szybko ubrałam się w czarne legginsy, różowy biustonosz sportowy, na biodra zawiązałam bluzę oraz różowe buty i udałam się na salę. Gdy przekroczyłam próg wszystkie oczy uczniów skierowały się na mnie, poczułam się ta jak pierwszego dnia. Każda osoba pomimo, że była na zbiórce patrzyła na moją osobę, a może na mój strój, który odrywał część brzucha, gdyby nie bluza miałabym cały odkryty.
- Witamy panią Thirlwall, jesteś spóźniona. Na rozgrzewkę 4 okrążenia, a ty Thirlwall za karę dodatkowe dwa! - Krzyknął nauczyciel. Ta lekcja z pewnością nie będzie moją ulubioną - pomyślałam. Zaczęliśmy bieg, każdy skończył bieg, a ja musiałam zrobić dodatkowe dwa okrążenia, nagle spostrzegłam, że nie biegnę sama. Dołączył do mnie Harry.
- Radzę się nie spóźniać, on tego nie cierpi - powiedział towarzysz, uśmiechając się.
- Doprawdy? Po co to robisz? - Spytałam, posyłając mu również delikatny uśmiech.
- Żeby mu pokazać, że ktoś jeszcze jest gotowy się postawić - odpowiedział -  Mr. Burnell podporządkował sobie całą szkołę, nie lubię go, a ja jestem miły - dodał po chwili.
- Oczywiście... Nie było Cię na pierwszych dwóch lekcjach, aż tak olewasz szkołę?
- Nie, po prostu zaspałem - odpowiedział krótko gdy skończyliśmy bieg
- Ustawić się w rzędzie! Gramy dziś w piłkę siatkową. Styles, jesteś kapitanem pierwszej drużyny, de Funès też jesteś kapitanem. Jest was dziś bardzo mało więc wybierajcie 9 osób z czego 3 na zmianę. Zrozumiano?  - powiedział nauczyciel. Chłopcy wybierali członków swoich drużyn, a on wpisywał coś w dziennik
- Nadinne - powiedział Luke
- Jade - usłyszałam swoje imię i podeszłam do drużyny Styles'a. Kolejną osobę wybrał Luke i ostatnią Harry. Dwójka pozostałych uczniów usiadła na ławkę, obok nauczyciela. - Dobra słuchajcie. W pierwszym składzie jestem ja, Théo, Jade, Claude,Mélanie i Zoé. Reszta jesteście na zmianę - powiedział niczym prawdziwy kapitan. Przeszliśmy na boisko i zajęliśmy pozycje.
- Styles, ja nie umiem grać w siatkówkę. Naprawdę. - powiedziałam do Harry'ego, który stał obok mnie pod siatką.
- Więc się nauczysz - uśmiechnął się, a chwilę później zabrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz.
     Pierwszy set był bardzo trudny, zawzięty. Żadna drużyna nie odpuszczała. Co jakiś czas odbijałam piłkę lub przebijałam na drugą stronę, ale nie było to zbyt często. Luke cały czas serwował z ogromną siłą wprost na mnie co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Jeśli ja serwowałam prawie za każdym razem piłka nie doleciała na drugą stronę. Ostatecznie pierwszego seta wygrała drużyna przeciwna. Drugi set był lepszy dla nas. Nasza drużyna prowadziła, każdy się starał odbić każdą piłkę, nawet ja. Gdy drużyna przeciwna zdobyła punkty, odwróciłam się, aby zobaczyć która jest godzina, wtedy poczułam bardzo silne uderzenie w głowę, upadłam..
- Ty idioto! Nie było jeszcze gwizdka! - Ktoś krzyknął, chyba Zoé
- Jade, Jade... Hey mała, otwórz oczy.. - usłyszałam Styles'a ,a potem tylko ciemność...

     Otworzyłam powoli oczy. Ukazał mi się biały sufit. Z pewnością była to szkoła, ale nie byłam pewna gdzie jestem. Przekręciłam głowę w bok i ujrzałam po mojej prawej stronie Harry'ego, kobietę około 40 i mniej - więcej w tym samym wieku mężczyznę.
- Jestem dr Monet, Jade powiedz jak się czujesz? - Spytał po angielsku mężczyzna, choć w jego mowie było słychać francuski akcent.
- Chyba dobrze - odpowiedziałam mrużąc oczy, gdy mężczyzna zaświecił mi czymś w oczy.
- Jaki dziś dzień tygodnia, ile masz lat i ile masz rodzeństwa? - Zadał mi kolejne pytania.
- Środa, mam 18 i po co panu informacje o moim rodzeństwie? - Odpowiedziałam również pytaniem.
- Jest cała, w razie jakichkolwiek późniejszych objawów zapraszam od razu do szpitala - podszedł do krzesła i zabrał swoją teczkę - Do zobaczenia w domu kochanie - tymi słowami opuścił pokój. Widocznie był mężem pani, u której się znajdowaliśmy.
- Czy mogę już wstać? - Spytałam, a ona potwierdziła moją odpowiedź głową wypełniając jakieś papiery. Podniosłam się z łóżka, powoli wstałam, zabrałam swoje rzeczy i razem ze Styles'em opuściliśmy pomieszczenie - Co mi się stało i kto to był?- Zapytałam
- Szkolna pielęgniarka. Daj wezmę Twoją torbę. - Bardziej stwierdził niż spytał mnie o zdanie, wziął ode mnie torebkę i szliśmy dalej. - Więc, graliśmy w siatkówkę i idiota Luke, bez gwizdka zaserwował, ty w tym czasie byłaś odwrócona, piłka dość mocno uderzyła Cię w głowę, upadłaś i stąd masz tą ranę - dotknął lekko mojego czoła , ja również to zrobiłam. Na czole miałam naklejony plaster...
- Chwila... zaniosłeś mnie? - Zapytałam otwierając szerzej oczy, Harry się delikatnie uśmiechnął -Jestem taka ciężka ... ale dziękuję.
- Właściwie to jesteś najlżejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek miałem na rękach .... Na pewno dobrze się czujesz? Może zawieść Cię do domu? - Spytał mnie otwierając przede mną drzwi na salę.
- Tak jest dobrze ... Czyli tydzień noszenia plastra i czekanie aż to się zagoi ... świetnie. Nie uważasz, że powinnam się przebrać ?
- Jak dla mnie tak jest dobrze - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczyma, wzięłam od niego torebkę, następnie skręciłam do szatni i przebrałam się w poprzednie ciuchy, gdy wyszłam zobaczyłam, że Harry na mnie czeka - W sumie tak jest chyba lepiej - skomentował mój strój.
- Dziękuję za pomoc, poradzę sobie - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie. Ja skręciłam w lewą stronę, a Harry w prawą.
     Zaraz miała się zacząć ostatnia lekcja więc udałam się na pierwsze piętro, a gdy dotarłam pod właściwe drzwi zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy wraz z nauczycielem biologii, który również uczył nas chemii. Dobrze, że przedmioty przyrodnicze są po angielsku, przynajmniej mogę się czegoś nauczyć,. usiadłam do ławki i czekałam na resztę. W pomieszczeniu znajdowały się trzy rzędy ławek. Pod ścianą oraz pod oknem stały jednoosobowe stoliki, natomiast w środkowym rzędzie były to ławki dwuosobowe, Chwilę później inni uczniowie również zajęli swoje miejsca. Było osiem minut po dzwonku, nauczyciel zdążył sprawdzić obecność oraz zacząć prowadzić lekcję, wtedy do klasy przybył mój ''bohater''. Na moje nieszczęście każda ławka była zajęta, jedynie koło mnie było miejsce i Harry usiał do mnie. Nauczyciel zaczął kontynuować, a ja naprawdę starałam się słuchać uważnie nauczyciela, ale kolega z ławki oraz rozmawiające dziewczyny z przodu mi to uniemożliwiały. Gdy przepisywałam do zeszytu schemat usłyszałam część rozmowy dziewczyn, nie do końca wszystko zrozumiałam, ale zajęcia muzyczne widocznie miały się nie odbyć.
- Harry, czy one mówią, że dzisiejsze zajęcia pozalekcyjne z muzyki się nie odbędą? - Spytałam go cicho.
- Nie ma dziś panny La Mettrie, jakieś problemy z synkiem - odpowiedział Harry, po czym wrócił również do przepisywania z tablicy. Na koniec lekcji nauczyciel zadał nam pracę domową, a kiedy zadzwonił dzwonek przypomniał o jutrzejszym sprawdzianie z chemii. Kompletnie o nim zapomniałam, a nie rozumiałam materiału, nie miałam innego wyboru, musiałam prosić o pomoc. Wybiegłam z sali, trzymając w ręku torebkę. Dogoniłam Harry'ego i złapałam go za ramię.
- Harry, proszę Cię pomóż mi! Nie mam pojęcia o czym są te lekcje na chemii, błagam, jeszcze ta praca domowa... błagam - spojrzałam w jego oczy, a on spojrzał na ulicę.
- Co będę z tego miał? - Zapytał
- Najlepszy obiad pod słońcem - odpowiedziałam z uśmiechem - Oraz satysfakcję
- Niech Ci będzie, w sumie i tak mam czas, bo nie mam tych dodatkowych zajęć - odpowiedział z lekkim uśmiechem i zaczął kierować się do swojego auta.
-Dziękuję.. tylko nie przestrasz się, nie ma u mnie, takich luksusów jak u Ciebie - powiedziałam, gdy otworzył przede mną drzwi.
- Więc gdzie mam jechać?
     Droga do mojego domu minęła w przyjemnej atmosferze. Gdy wysiedliśmy z samochodu i przekroczyliśmy próg drzwi wejściowych do mojego domu przyłożyłam palec do warg, na znak, aby Styles się nie odzywał oraz pokazałam, aby zdjął kurtkę tak jak ja.
- Leon jesteś?! - Krzyknęłam
- Tak, robię obiad - odpowiedział z kuchni mój brat
- To ja idę do siebie, zawołaj jak wszystko będzie gotowe - powiedziałam i razem z Harrym udałam się do mojego pokoju - A więc witaj w moich, nowych progach... - położyłam torbę tuż obok łóżka - Zaproponowałabym coś do picia, ale jeśli zejdę na dół, odbędzie się poważna rozmowa i prędko nie wrócę - powiedziałam uchylając lekko okno. Zobaczyłam, że Harry rozglądał się po pokoju, zaczął oglądać zdjęcia, które stały na biurku..
- Twoje przyjaciółki? Grałyście razem ? - Spytał, a ja tylko przytaknęłam głową - Słyszałem jak rozmawiałaś z Charlie'im, że grałaś na fortepianie, widziałem ten instrument w twoim salonie, a teraz dowiaduję się, że śpiewasz... jesteś jak Mozart? - Zaśmiał się
- Może ... - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Zaczniemy tą naukę? - Zaproponowałam, Styles usiadł obok mnie, a ja wyjęłam z torby zeszyt i książkę.
- Węglowodory to związki organiczne zbudowane wyłącznie z atomów węgla i wodoru. To chyba jest jasne? - Zapytał, a kiedy chciałam odpowiedzieć drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wszedł mój brat.
- Bym zapomniał! Byłem z kolegami i kilkoma koleżankami na zakupach i gdy zobaczyłem ten biustonosz pomyślałem od razu o Tobie! Nie bój się będzie dobry, przecież jako brat muszę znać twoją miseczkę ... Patrz jest prawie cały w Mickey i jeszcze zapinany z przodu, podoba ... - Leon zaczął swój monolog, ale po większości upokarzających słów spojrzał na mnie i zorientował się, że nie jestem sama.
- Wyjdź! - Krzyknęłam
- Ale przecież to tylko bielizna!
- Wyjdź z mojego pokoju! Tak jest śliczny, a teraz żegnaj! - Wygoniłam brata z pokoju, ale kiedy usiadłam on znów wpadł do sypialni
- Były jeszcze takie urocze majteczki, ale wiem, że by się Tobie nie spodobały, bo wolisz te swoje koronkowe coś...
- Leon!- Tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Harry cały czas się śmiał, a Leon uśmiechnął się do mnie i dołączył do Styles'a
- Leon Thirlwall i jestem bratem tej o to wstydliwej dziewczyny. Witaj w rodzinie - uścisnął dłoń chłopaka siedzącego obok mnie.

- Harry Styles, zagorzały fan bielizny w myszkę Mickey - oboje ponownie wybuchnęli śmiechem, nawet ja się zaczęłam śmiać z tej sytuacji..
- Jak mogłeś mnie tak upokorzyć? Jeszcze przed kolegą z klasy... Leon, a myślałam, że jeszcze zostało Ci trochę tego mózgu - odpowiedziałam zagrywając oczy z zażenowania, choć wciąż miałam uśmiech na twarzy
- Przynajmniej było to bardzo zabawne. To było dobre, stary. - Harry zaśmiał się po raz kolejny.
- Chyba mama wróciła, pomogę jej i przygotuję dodatkowy talerz - powiedział Leon podchodząc do drzwi - Btw też Cię kocham siostrzyczko! - Chwyciłam poduszkę i rzuciłam ją w brata, ale zdążył opuścić moją sypialnię.
- Zawsze taki jest? - Spytał Harry, powoli przestając się śmiać.
- Zawsze - odpowiedziałam przewracając oczyma
- Więc ja tu zostaję, polubiłem go - uśmiechnął się, chciał dodać coś jeszcze, ale mu przeszkodziłam..
- Chodźmy obiad zapewne jest już gotowy - wstałam, opuściłam pokój i ruszyłam na dół do salonu, a następnie usiadłam do niewielkiego stołu , do którego dołączył brat, a chwilę później mama.
- Witam w naszym domu. Jestem Elsa Lopez, a Tobie jak na imię? - zapytała mama stawiając kwiaty w wazonie na stół.
- Jestem Harry Styles. Miło mi panią poznać - uśmiechnął się
- Słyszałam dobre rzeczy o twojej rodzinie i proszę nie mów do mnie PANI, czuję się wtedy taka stara - odpowiedziała nakładając sobie makaron na talerz, ja również zrobiłam to samo .. - Jesteście razem ? - Spytała mama, a ja zrobiłam większe oczy.
- Nie! Harry i ja to tylko KO - LE - DZY z klasy, mamo - zaprzeczyłam patrząc wprost w oczy mamy, dając jakikolwiek znak, aby przestała.
- Jesteście razem w klasie.., czemu zdecydowałeś się na przedsiębiorstwo ? - Kolejne pytanie z przesłuchania mamy
- Cóż.. rodzice obydwoje to architekci, a ja postanowiłem zrobić coś innego niż oni, po za tym mam dobrą głowę do liczb - odpowiedział grzecznie Styles
- Jade wybrała ten zawód, bo nic nie podobało jej się innego oraz dlatego, że musi mieć jakiś zawód, a przecież ma zupełnie inne plany na przyszłość. Leon kończy studia medyczne, ja jestem prawnikiem, o właśnie... Za dziewięć dni odbywa się bankiet, Harry co powiesz na to, aby zostać partnerem Jade? - Zapytała mama, a mnie zamurowało...
- Mamo .... - jedyne co udało mi się wypowiedzieć w tamtej chwili.
___________________________
Witam Aniołki.
Mamy kolejny rozdział, ten jest najdłuższy jaki udało mi się napisać, bo ma on aż 2572 wyrazy. Pisałam go z uśmiechem na ustach, więc jestem z niego dumna. Może zawierać błędy, iż go nie sprawdzałam, ale wolałam go dodać od razu.
Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Spóźnione wszystkiego najlepszego dziewczyny
Pozdrawiam xxx

5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :*
    Ta rozmowa z ojcem przez telefon podobała mi się.
    Czekam na następny :*
    A i zapraszam na mój
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jade jest tak śliczna <3
    Ostatnio mam fazę n LM. One są takie perfekcyjne, no!
    Obiecuję, że nadrobię rozdziały, gdy znajdę chwilkę.
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!
    Jak zawsze wyszedł ci świetnie. :) Kocham twój styl pisania.
    Czekam na next. :*

    Ps. Nominowałam cię do LBA!
    Szczegóły u mnie:
    http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/2016/03/kolejne-lba.html?m=0

    OdpowiedzUsuń
  4. Leon wygrał ten rozdział;D Nie wiem czy on celowo tak wyskoczył z tym stanikiem i tylko udawał, że jest zaskoczony obecnością gościa, czy zrobił to celowo, ale mega mnie rozbawił. Już sobie wyobrażam czerwoną jak burak twarz bohaterki i rozbawionego Harry'ego. Co nie zmienia faktu, że na miejscu Jadie, to bym Leona ostro skrytykowała. Gadanie o stanikach i majtkach przy prawie obcym chłopaku rzeczywiście mogło ją trochę speszyć...
    Ciekawi mnie jak przebiegnie ta rozmowa z ojcem. Aczkolwiek nie zgadzam się z tym, że dobrze robiła nie dzwoniąc do niego przez długi czas. Ona tez ma rączki, też mogła wykonać pierwszy ruch.

    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń