niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 3

Numer nieznany: Nie odpisałaś... smutam :/ 

     Gdy przeczytałam treść wiadomości byłam zdziwiona. Nie wiedziałam co zrobić. Czy powinnam  mu odpisać, czy może dalej kontynuować swój posiłek. Zastanawiałam się nad tym, ale ostatecznie powróciłam do delektowania się jedzeniem przyrządzonym przez mojego brata. Kiedy połykałam kolejny kęs nie wytrzymałam i chwyciłam za moją komórkę. Na początek zmieniłam nazwę nadawcy tych wiadomości na : Jakiś Harry

✉Ja: A czego się spodziewałeś? xd Btw byłam zajęta. 

    Już po kilku minutach dostałam odpowiedź. Ten człowiek mnie zaskakuje. 

✉Jakiś Harry: Eh no dobrze... Zacznę jeszcze raz. Jestem Harry :)

    Co ja miałam odpisać? Znał już mój numer, czy powinnam mu podawać mój numer telefonu? Co jeśli to jakiś zboczeniec? Teraz w tych czasach można spodziewać się wszystkiego. 

  ✉Ja: Miło mi, Amelia.  

✉Jakiś Harry: Piękne imię. Podoba mi się ^^

✉Przykro mi, ale muszę iść na kolację.
Jakiś Harry: Okey. Smacznego

     Nie chciałam w tamtym momencie z nikim pisać, ani rozmawiać, tym bardziej z osobą, której nie znam. Obawiałam się. Od zawsze byłam zbyt emocjonalna, bałam się, że ludzie nie będą mnie akceptować, lubić. Nazywano mnie piątym kołem u wozu dla Jesy i Perrie, wtedy nie przyjaźniłam się z Leigh, po prostu się znałyśmy. Podczas pewnych wakacji pojechałam do specjalnej szkoły, aby zdobyć pewność siebie. Wtedy się zmieniłam. Próbowałam być silną osobą. Na początku nowej szkoły zaczęłam ukrywać moje uczucia pod maską dziewczyny, która co dzień nakłada coraz więcej makijażu, która z czasem zaczęła być popularna jak jej najlepsze przyjaciółki. Zaczęłyśmy odnosić malutkie sukcesy jako zespół, cztery dziewczyny zaczęły tworzyć rodzinę. Później poznałam Marco. Teraz wszystko się skończyło. Po wszystkim ten dzień chciałabym spędzić resztę dnia samotnie, ze względu złego samopoczucia. Jednak to był tylko pretekst. Naprawdę chciałam być odizolowana, bo bolała mnie strata kogoś bliskiego, dla kogo poświęcałam większość mojego czasu, kto dawał mi szczęście, a jednocześnie wielokrotnie ranił.  Kochałam go i nienawidziłam, każdej możliwej interpretacji.
    Dokończyłam posiłek, pusty talerz zaniosłam do kuchni. W drodze powrotnej zatrzymała mnie mama, spytała czy coś się stało, ja naturalnie odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku. Nie lubiłam rozmawiać z mamą na tematy sercowe lub inne moje problemy wewnętrzne. Gdy wróciłam do swojego pokoju, powinnam zacząć ćwiczyć, jednak w tamtej chwili, nic nie zajmowało mi głowy. Położyłam się wygodnie na łóżku, miałam zamiar zacząć czytać książkę, jednak się rozmyśliłam i zwyczajnie patrzyłam się w biały sufit. Zaczęłam odpływać myślami, aż w końcu moja łódź odpłynęła do krainy Morfeusza. 

***
     Obudziłam się rankiem około godziny siódmej. Kiedy moje podniosłam moje powieki ku górze, zerknęłam na ściany, a następnie na widok za oknem. Z małą niechęcią wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Uchyliłam je , zobaczyłam delikatnie zaśnieżoną drogę, po której przejeżdżało kilka samochodów, a po chodniku przemierzali ludzie do pracy, którzy nie zwracali na nic uwagi. Jedynie spacerująca Pani Thomas z dwoma psami, wyglądała jak by zastanawiała się nad sensem życia. W oddali dostrzegałam wysokie drzewa w parku. Kiedy oddychałam powstał mały dymek pary, który zaraz znikał. Postanowiłam zamknąć okno, iż na dworze temperatura wynosiła tylko kilka stopni, a ja byłam ubrana w koszulkę i spodenki. Postanowiłam zrobić coś dla moich bliskich, więc ubrałam tylko bluzę brata, która sięgała mi do połowy ud i zeszłam po cichu do kuchni, aby zrobić najważniejszy posiłek dnia. Tego ranka, nie chciałam myśleć o sobie, o swoich problemach, ale o rodzinie, która zawsze była blisko mnie i z którą będę spędzała ostatnie dni w naszym domu .
     Dla mamy przygotowałam jajecznicę i kawę natomiast dla mnie i Leona zrobiłam tosty z Nutellą. Chciałam abyśmy poczuli się kiedy nasza trójka była ukochanymi skarbami obojga rodziców i całą piątką siadaliśmy do stołu, aby razem zjeść śniadanie. Po upływie czasu byliśmy tylko w trójkę, a ja chciałam to w jakiś sposób odtworzyć. Nie spostrzegłam kiedy moje oczy się zaszkliły, jednak kiedy usłyszałam kroki po schodach szybko się otrząsnęłam. 
- Sama to  przyrządziłaś? - Spytał brat , który na powitanie mnie przytulił
- Myślę, że małe skrzaty i wróżki mi pomogły - odpowiedziałam z uśmiechem
- Wiedziałam, że nie byłabyś taka miła i nie zrobiłabyś dla mnie śniadania.
- Jesteś wredny, ale ja też Cię kocham. Obudź mamę, a ja zrobię specjalnie dla Ciebie dodatkowego tosta - poruszałam brwiami, aby moja oferta wydawała się jeszcze bardziej korzystna
- Już pędzę ! - Leon zniknął na górze. Ja zgodnie z obietnicą włożyłam dodatkową kromkę chleba do tostera i sama zaczęłam spożywać śniadanie. Po chwili Leon pojawił się w kuchni wraz z mamą.
- Dzień dobry. Jade o której wstałaś ? - Mama się przywitała i zadała banalne pytanie. Czy nikt we mnie nie wierzy, jako kucharkę?
- Około siódmej, ale teraz zapraszam do stołu. Mamo dziś maluje włosy. - uśmiechnęłam się.
- Na jaki kolor? - Spytała zaciekawiona
- Jeszcze nie wiem.
    Podczas śniadania rozmawialiśmy na temat przeprowadzki. Mama powiedziała, że jest z nas dumna i że musimy się wspierać i być jak prawdziwa szczęśliwa rodzina. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje z Wigilii, było by przyjemniej gdyby razem z nami była Savannah. Po skończonym posiłku udałam się do pokoju. Zaścieliłam łóżko, związałam włosy i zaczęłam nakładać na moją twarz delikatny makijaż. Gdy skończyłam, udałam się do łazienki, aby umyć zęby i rozczesać włosy. Kiedy zorientowałam się, że jest późna godzina, musiałam szybko podjąć decyzje co powinnam założyć. Ubrałam zwykłe jeasy, jakiś podkoszulek, oliwkowy płaszcz do tego szal w kratkę, na stopy włożyłam creepersy. Wzięłam jeszcze czarną, dużą torebkę oraz telefon i zbiegłam po schodach.
- Najlepsza mamo na świecie czy zawiozłabyś mnie do centrum? - Spytałam patrząc na rodzicielkę
- Chodź - odpowiedziała jednym słowem a po chwili byłyśmy w samochodzie.
***
     Razem z dziewczynami spotkałyśmy się w centrum handlowym. Perrie i ja zdecydowałyśmy, że powiemy to w restauracji, gdzie pójdziemy zjeść jak zwykle pizze. Najpierw poszłyśmy na małe zakupy. Każda z nas kupiła coś. Ja zakupiłam nową spódniczkę, biały top, oraz niebieską marynarkę i spodnie do kompletu. Następnie udałyśmy się do salonu urody. Perrie i Jesy robiły manicure, Leigh zapragnęła odrobinę krótszych włosów, a ja swoje malowałam. Postanowiłam zaszaleć i skoro teraz miałam bordowe włosy, to dlaczego tym razem nie mogły być niebieskie.
- Jesy nad czym myślisz ? - Zadała pytanie Perrie
- Myślę nad tym jak zmieniło się nasze życie. Znamy się kilka lat i żadna z nas nie myślała, że będziemy śpiewać przed coraz większą publicznością. Przez dwa lata, zagrałyśmy masę koncertów, nagrałyśmy co prawda nie najlepsze, ale profesjonale, trzy widea do naszych piosenek, a to tylko dwa lata. Jeszcze przed nami jeszcze nie całe dwa lata szkoły, więc co odniesiemy za ten czas. - Jesy mówiła z wielkim podekscytowaniem, a ja poczułam smutek, żal i lekką pustkę, zacisnęłam usta w wąską linię i spojrzałam na Perrie. Jej wyraz twarzy posmutniał, ale w oczach zrozumiałam co ma na myśli. Kiwnęłam głową na znak, że zgadzam się z przyjaciółką.
- Tak właściwie to ... to co teraz powiem nie będzie miłe, kiedy ja się dowiedziałam załamałam się. Dziewczyny jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i nic tego nie zmieni prawda ? - Perrie zadała pytanie, spojrzałam na Jes i Leigh, które potwierdziły słowa Pez, z lekkim nie zrozumieniem. - Nasze mamy pracują w firmie Olivárez'a od kilku lat i tym roku dostały duży awans, ale polega on .. Jade pomóż mi - przyjaciółka zwróciła się do mnie, bo jej oczy się zaszkliły
- ... Polega on na przeprowadzce i uprzedzę was pytaniem ,,gdzie?'', nowa firma nie powstanie w Madrycie, czy gdziekolwiek w Hiszpanii, ale w Paryżu. Naprawdę nie chciałam tego, tym bardziej, że dowiedziałam się kilka dni temu. Nie chcę się z wami rozstawać, bo tworzymy coś więcej niż zespół, my jesteśmy rodziną. Nawet nie wiedzie z jaką chęcią bym was przytuliła, ale nie mogę. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach, chociaż moje oczy chciały wylać morze łez.
- Kiedy wyjeżdżacie? - Spytała cicho Leigh
- Przed rozpoczęciem nowego semestru - odpowiedziała blondynka. - Na pewno będziemy utrzymywać kontakt, jak tylko będziemy mogły wpadniemy do słonecznej Barcelony.
- Szkoda, że razem nie odwiedzimy Anglii, Nasz pierwszy pozagraniczny koncert, zresztą jak całej naszej klasy. Jade może spotkałabyś się wtedy z tatą... - Zaczęła Jesy, jednak jej przerwałam
- Nawet jeśli, to los chciał inaczej.
- Czas oczekiwania minął, czas na mycie i suszenie - powiedziała Ana , która od kilku lat zajmuje się moimi włosami. Fryzjerka wykonała wcześniej wypowiedziane czynności, a ja przez ten czas za dużo mówić nie mogłam. Po kilkudziesięciu minutach moje włosy były niebieskie i proste. Wyglądałam inaczej, lepiej. 
- Możemy już iść i tak długo tutaj siedzimy - powiedziałam wstając z fotela.
- Zdecydowanie za długo -  dodała Leigh, poszłam zapłacić za moje usługi fryzjerskie, ponieważ reszta już dokonała zapłaty.
- Co powiedzie na to, aby kupić jakieś dobre ciasto i jechać do mnie ? Wtedy spokojnie porozmawiamy, może mama wyjaśni nam pewne sprawy - zaproponowałam, iż wiedziałam, że mama na pewno nam pomoże.

***
- Jak wyobrażasz sobie nowy dom ? - Spytała mnie mama gdy przechadzałyśmy się po markecie. 
- Normalnie - odpowiedziałam, ale pożałowałam tego - Przepraszam. Jakkolwiek będzie wyglądał, będzie dobrze. Oczywiście miło byłoby gdyby mój pokój był w kolorze wód z Rivery, czyli taki morski, albo po prostu niebieski.
- Możesz zrobić jakąś listę co byś chciała mieć w sypialni - powiedziała mama, patrząc mi w oczy
- Jedyne co naprawdę chciałabym mieć to garderoba albo duża szafa i taki fotel, jak kula. To było by
świetne w sypialni - odpowiedziałam mając pewną wizję pomieszczenia w mojej głowie.
- Dobrze zapamiętam - uśmiechnęła się mama - Jade, a pro po niebieskiego dlaczego właśnie ten kolor ? - Spytała naturalnie o włosy
- Bo niebieski to mój ulubiony kolor i chciałam spróbować czegoś nowego - odpowiedziałam wprost łapiąc za końcówki włosów. Kiedy mama wkładała do koszyka płatki śniadaniowe, ja zauważyłam kogoś, dzięki moje serce znów się rozpadło. Marco szedł przez market właśnie z tą dziewczyną, z którą go nakryłam na zdradzie. Trzymali się za ręce. On wyglądający jak chodząca perfekcja, ona cała promieniejąca ze szczęścia. Jeszcze kilkanaście dni temu, to ja byłam na miejscu tamtej dziewczyny. Dlaczego on właśnie w tym samym sklepie co ja? Byłam wtedy bardzo zazdrosna, a jednoczenie miałam ochotę się rozpłakać, ale ja nie płaczę w otoczeniu innych. Ja płaczę wieczorem w poduszkę.
- Czy to nie był Marco? Co on robił z jakąś dziewczyną ? - Spytała, niczego nieświadoma mama.
- Nie to nie był on. Czy możemy iść na dział ze słodyczami, Leon prosił, aby kupić mu ciastka i jeszcze jego ulubione lody - odpowiedziałam pośpiesznie. W tamtej chwili poczułam chęć napisania do kogoś, dla kogo byłam niekoniecznie miła. Potrzebowałam odskoczni.

✉Ja: Hey, przepraszam za wczoraj, byłam trochę nie miła. Jeśli Cię jeszcze nie zraziłam 
do siebie, to chętnie dowiem się czegoś o Tobie :)

Jakiś Harry: Witam ^^ Nie, jeszcze mnie nie zraziłaś :) z chęcią opowiem coś o sobie. 
Więc od czego powinienem zacząć według Ciebie?

♥♥♥
Witam kochani :)
Dziś skończyłam (w końcu) rozdział.
Nie jest idealny, ale nie jest chyba najgorszy. Jest krótki, ale na więcej już nie miałam pomysłu, po za tym nie chciałam strasznie dokładnie opisywać co robi główna bohaterka lub jej przyjaciółki, wtedy to byłoby strasznie nudne.
Co u was słychać? Jak szkoła, praca, zdrowie ? Cieszycie się, że powoli zbliżamy się do mroźnej zimy i Świąt Bożego Narodzenia ?
Notka jest krótka, ponieważ spieszę się w odwiedziny do babci.
Pozdrawiam xxx