Zgodnie z umową po lekcjach czkałam na Harry'ego przed szkołą. Siedziałam na schodach może około dziesięciu minut, a jego nadal nie było. Zapomniał? Jest tylko człowiekiem, więc tak jak każdemu zdarza się zapomnieć nawet o bardzo ważnej rzeczy. Jednak kolejne sekundy mijały, a moje ciśnienie wzrastało. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebie nadal przebywam na terenie szkoły, postanowiłam napisać wiadomość do brata, aby jednak po mnie przyjechał. Nie tracąc czasu ruszyłam w drogę powrotną. Szłam powoli, podziwiając domy i okolicę, równie dobrze wiedziałam, że minie dłuższa chwila zanim przyjedzie Leon. Dobrze wiedząc, że większość drogi z domu do szkoły była prosta, spacerowałam dalej, powoli zaczynałam czuć na skórze krople deszczu oraz małe śnieżynki. W końcu podjechało białe Audi. Mój brat jak zwykle miał na wszystko czas, bo nie spieszył się z odebraniem mnie.
- Świetne wyczucie czasu - powiedziałam pod nosem zamykając za sobą drzwi samochodu.
- Też się cieszę, że Cię widzę i nie, wcale mnie nie obudziłaś. Skądże, ale czego się nie robi dla siostry - spojrzał na mnie z chęcią mordu i ruszył.
Włączyłam radio i obserwowałam co działo się za szybą. Deszcz ze śniegiem stawał się bardziej intensywny, przez co Paryż pogrążył się w ciemnościach. Jechaliśmy w normalnym tempie. Leciała jedna z naszych ulubionych piosenek, więc razem z Leonem cicho ją podśpiewywaliśmy pod nosem. Zaczęliśmy mijać park i nagle zobaczyłam jak ktoś wybiega prosto na ulice.
- Zatrzymaj się! Zatrzymaj się! Stój Leon! - Krzyczałam jak najgłośniej, a mój brat od razu zaczął hamować. Pojazd zmniejszał swoją prędkość. Tuż po chwili przed maską auta pojawiła się drobna dziewczyna, która moim zdaniem potrąciliśmy. Szybko we dwójkę opuściliśmy auto, znajdując się przy poszkodowanej osobie,
- Najmocniej przepraszam! Jak masz na imię, ile masz lat i jaki dzisiaj dzień tygodnia? Nic Ci się nie stało?! - Zaczął wypytywać dziewczynę, pomagając jej tym samym wstać. Miała rozcięte czoło, a po jej policzku zaczęła spływać krew.
- Em.. Violetta, 22 lata, chyba poniedziałek. Tak nic mi nie jest. To ja przepraszam, powinnam bardziej uważać - miała bardzo przyjazny głos, choć mówiła powoli.
- Trzeba Cię zawieść do szpitala, krwawisz - powiedziałam cicho spoglądając w jej oczy. Piękne czekoladowe oczy, skrywające jakąś tajemnicę, lub ból.
- Co? - Spytała dotykając lekko rany, a potem spojrzała na czerwone palce. Zanim spostrzegłam dziewczyna zemdlała, na szczęście Leon ją złapał.
- Jade otwórz drzwi - powiedział ostrym tonem niosąc Violette w ramionach. - Musimy jak najszybciej dotrzeć do najbliższego szpitala.
- Tylko gdzie do cholery jest szpital?! - Krzyknęłam
- Dzwoń do mamy - powiedział spokojnie, zamykając drzwi i pospiesznie ruszając.
***
- Mamo jest wszystko w porządku. Leon został z Violettą, jej rodzice już przyjechali, a lekarze muszą ją tylko opatrzyć. Nikomu nic poważnego się nie stało - starałam uspokoić mamę, która jechała samochodem do naszego domu.
- Stałoby się gdybyś jej nie zauważyła.
- Ale zauważyłam. Daj spokój mamo, jestem tym wszystkim zmęczona! Mam ochotę tylko położyć się na łóżku, wypić gorącą czekoladę i posłuchać muzyki - podniosłam lekko mój ton głosu.
- Dobrze... - odpowiedziała mama poświęcając całą uwagę na drodze - Perrie dzwoniła, oddzwoń - dodała spoglądając na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. Wyciągam telefon i wystukuje kilkanaście znaków na klawiaturze.
✉Ja: Dzwoniłaś...
✉Ja: Uciekaj dopóki możesz xd Ale szczerze nie jest tak źle.
✉Perrie: Mam nadzieję :) Mogę wpaść?
✉Ja: Zapraszam, przyda mi się rozmowa.
✉Perrie: Będę za 30 minut x
Mama zatrzymała się w garażu w nowym domu. ,,NOWY DOM'' brzmi to jak nazwa nowego serialu, niczym jak ,,Dom nie do poznania ". Wysiadłam z samochodu i razem z mamą udałyśmy się do środka. Zdjęłam kurtkę oraz buty i poszłam do kuchni za mamą
- Zrobisz coś dobrego dla mnie i Pez ? - Spytałam niepewnie.
- Oczywiście - odpowiedziała, a ja się uśmiechnęłam i wróciłam do holu po ją torbę, następnie trafiłam do mojej sypialni.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam zeszyt od języka hiszpańskiego. Zaczęłam wykonywać kartę pracy, była dość łatwa, choć zdarzały się podchwytliwe zadania. Gdy byłam przy ostatnim zadaniu drzwi do pokoju się otworzyły, a w progu zobaczyłam szczupłą blondynkę razem z tacą na której były ciastka, dzbanek oraz filiżanki. Wstałam z łóżka i obserwowałam jej ruchy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, następnie odstawiła przekąskę, a ja mocno się w nią wtuliłam.
- Hey co się stało? Aż tak źle? - Spytała z troską
- Nie, po prostu potrzebowałam tego - odpowiedziałam odrywając się od przyjaciółki i z powrotem usiadłam na łóżko i szeroko się uśmiechnęłam.
- Wszystko będzie dobrze. Więc opowiadaj jak było? - Spytała tym razem z podekscytowaniem.
- Emm... zawsze możesz czuć się inaczej, ale ja czułam się jak zwierze. Wiesz nowy gatunek sprowadzony do klatki, może dlatego, iż moje włosy są niebieskie. Po za tym było w porządku. Każdy nauczyciel był dziś dla mnie bardzo miły, uprzejmy i pomocny - opowiedziałam wrażenia związane z pierwszym dniem w nowej szkole.
- Czyli nie będzie tak źle jak myślałam. A co powinnam ubrać? - Kontynuowała mini reportaż
- Zwykłe jeasy i koszulkę. Mało osób ubiera się tam jak divy, to znaczy zdarzają się takie osoby, ale zwróć uwagę, że panuje zima - powiedziałam patrząc za okno. - Dowiedziałam się, że w każdą środę odbywają się zajęcia kółka muzycznego ! Co o tym sądzisz? Mogłybyśmy się dogadać z innymi, lub chociaż spróbować, albo pokazać im co potrafimy - dodałam
- Zajęcia nie byłyby złym pomysłem, tylko czy to nie byłoby nie fair wobec Jesy i Leigh. Dopiero co zaczynałyśmy naszą karierę, występy w Hiszpanii, ale jednak. Nie chcę robić czegoś bez ich wiedzy.- Perrie mówiąc to znacznie posmutniała.
- Nie martw się też za nimi tęsknię. Będzie dobrze. Myślisz, że są teraz bardzo zajęte? - Uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon z kieszeni.
- Więc jak to się dokładnie stało? - Spytała mama, której ton głosu zdradzał, że się zdenerwowała.
- Odebrałem Jade ze szkoły i jechaliśmy do domu. Zaczął padać mocy deszcz ze śniegiem i chciałem włączyć wycieraczki. Nagle Jade zaczęła krzyczeć żebym się zatrzymał, a potem zobaczyłem dziewczynę przed samochodem. To wszystko.
- Wam nic się nie stało? - Spytała mama patrząc na nas, a my szybko zaprzeczyliśmy. - Bądź bardziej ostrożny Leon, szczególnie teraz, na początku - powiedziała wstając ze swojego miejsca - Idę do gabinetu -dodała dotykając ramienia mojego brata.
- Co z Violettą? - Spytałam zajmując miejsce mamy.
- Mają ją wypisać jeszcze dziś. Czuję się taki winny, powinienem bardziej uważać. Wiesz rozmawiałem z nią chwilę.. powiedziała, że nic jej się nie stało, czyli sprawa jest zamknięta. Mówiła to w taki sposób jak by cała ta sytuacja nie miała miejsca. Nawet zaprosiłem ją na kawę, aby chodź trochę się zrekompensować - Leon opowiadał ze spuszczoną głową.
- Wszystko będzie dobrze - zacytowałam słowa Perrie i przytuliłam od tyłu brata.
- Czy to nie ja jestem starszy i to ja powinienem dawać Ci rady i Cię pocieszać? - Odpowiedział mrużąc oczy z lekkim uśmiechem.
- Następnym razem Baby - zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Przestań. Nigdy, przenigdy nie dotykaj moich włosów. To jest moja świętość. Strefa zamknięta. Rozumiesz? - Odsunął się ode mnie, a ja nie potrafiłam ukryć śmiechu z jego powagi.
- Przecież to tylko włosy, ale dobrze... - odpowiedziałam smutno, nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Gdy go odblokowałam zobaczyłam wiadomość. Jej treść była dziwna i bardzo mnie zaskoczyła, bo nie miałam pojęcia o co chodzi.
✉Harry: Wiem już wszystko. Nie musisz już udawać. Jednak chcę, abyś to ty mi to napisała, a nie obcy ludzie. Powiesz mi o co chodzi?
- Wszystko będzie dobrze. Więc opowiadaj jak było? - Spytała tym razem z podekscytowaniem.
- Emm... zawsze możesz czuć się inaczej, ale ja czułam się jak zwierze. Wiesz nowy gatunek sprowadzony do klatki, może dlatego, iż moje włosy są niebieskie. Po za tym było w porządku. Każdy nauczyciel był dziś dla mnie bardzo miły, uprzejmy i pomocny - opowiedziałam wrażenia związane z pierwszym dniem w nowej szkole.
- Czyli nie będzie tak źle jak myślałam. A co powinnam ubrać? - Kontynuowała mini reportaż
- Zwykłe jeasy i koszulkę. Mało osób ubiera się tam jak divy, to znaczy zdarzają się takie osoby, ale zwróć uwagę, że panuje zima - powiedziałam patrząc za okno. - Dowiedziałam się, że w każdą środę odbywają się zajęcia kółka muzycznego ! Co o tym sądzisz? Mogłybyśmy się dogadać z innymi, lub chociaż spróbować, albo pokazać im co potrafimy - dodałam
- Zajęcia nie byłyby złym pomysłem, tylko czy to nie byłoby nie fair wobec Jesy i Leigh. Dopiero co zaczynałyśmy naszą karierę, występy w Hiszpanii, ale jednak. Nie chcę robić czegoś bez ich wiedzy.- Perrie mówiąc to znacznie posmutniała.
- Nie martw się też za nimi tęsknię. Będzie dobrze. Myślisz, że są teraz bardzo zajęte? - Uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon z kieszeni.
***
Po wyjściu przyjaciółki do domu wrócił Leon, więc zeszłam na dół i przysłuchiwałam się serii pytań ze strony mamy. Oboje siedzieli w salonie. Mama na kanapie, a Leon na fotelu. Brat wyglądał lepiej, był w lepszym stanie, w jakim go zostawiłam w szpitalu. Jego oczy wydawały się bardziej wesołe.- Więc jak to się dokładnie stało? - Spytała mama, której ton głosu zdradzał, że się zdenerwowała.
- Odebrałem Jade ze szkoły i jechaliśmy do domu. Zaczął padać mocy deszcz ze śniegiem i chciałem włączyć wycieraczki. Nagle Jade zaczęła krzyczeć żebym się zatrzymał, a potem zobaczyłem dziewczynę przed samochodem. To wszystko.
- Wam nic się nie stało? - Spytała mama patrząc na nas, a my szybko zaprzeczyliśmy. - Bądź bardziej ostrożny Leon, szczególnie teraz, na początku - powiedziała wstając ze swojego miejsca - Idę do gabinetu -dodała dotykając ramienia mojego brata.
- Co z Violettą? - Spytałam zajmując miejsce mamy.
- Mają ją wypisać jeszcze dziś. Czuję się taki winny, powinienem bardziej uważać. Wiesz rozmawiałem z nią chwilę.. powiedziała, że nic jej się nie stało, czyli sprawa jest zamknięta. Mówiła to w taki sposób jak by cała ta sytuacja nie miała miejsca. Nawet zaprosiłem ją na kawę, aby chodź trochę się zrekompensować - Leon opowiadał ze spuszczoną głową.
- Wszystko będzie dobrze - zacytowałam słowa Perrie i przytuliłam od tyłu brata.
- Czy to nie ja jestem starszy i to ja powinienem dawać Ci rady i Cię pocieszać? - Odpowiedział mrużąc oczy z lekkim uśmiechem.
- Następnym razem Baby - zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Przestań. Nigdy, przenigdy nie dotykaj moich włosów. To jest moja świętość. Strefa zamknięta. Rozumiesz? - Odsunął się ode mnie, a ja nie potrafiłam ukryć śmiechu z jego powagi.
- Przecież to tylko włosy, ale dobrze... - odpowiedziałam smutno, nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Gdy go odblokowałam zobaczyłam wiadomość. Jej treść była dziwna i bardzo mnie zaskoczyła, bo nie miałam pojęcia o co chodzi.
✉Harry: Wiem już wszystko. Nie musisz już udawać. Jednak chcę, abyś to ty mi to napisała, a nie obcy ludzie. Powiesz mi o co chodzi?
____________________
Większość rozdziału pisałam na telefonie, więc przepraszam za wszelkie błędy.
Wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia, szczęścia i weny twórczej w Nowym Roku! Nie zmieniajcie się Aniołki !
~ JuLiett
~ JuLiett