niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 9

-....Harry, co powiesz na to, aby zostać partnerem Jade? - Zapytała mama, a mnie zamurowało...
- Mamo .... - jedyne, co udało mi się wypowiedzieć w tamtej chwili.
- Bankiet jest za kilka dni, jest dla mnie bardzo ważny jak i dla całej firmy. Z resztą Jade będzie go otwierała, więc nie wypadałoby tak młodym wieku przyjść samej, a ty Harry wydajesz się  być odpowiednim kandydatem na partnera mojej córki - dodała mama, a ja miałam ochotę udusić ją gołymi rękoma oraz jednocześnie zapaść się pod ziemię.
- Mamo przestań.. tyle razy byłam sama  i nie było żadnego problemu, więc myślę, że to nic nie zmieni, po za tym Harry na pewno ma już jakieś plany - powiedziałam patrząc w oczy koledze, mając nadzieję, że mnie uratuje, natomiast on dokonał czegoś zupełnie innego.
- Wręcz przeciwnie. Chętnie zostanę partnerem pani córki, chętnie pójdę z Tobą na bankiet, Jade - odpowiedział Harry, z lekkim uśmiechem, a ja zamknęłam oczy na chwilę i odetchnęłam głęboko. Przez resztę obiadu nie zamieniłam ani słowa, natomiast mama oraz Leon świetnie dogadywali się z Harrym. Gdy tylko skończyłam posiłek postanowiłam wrócić do siebie.
- Przepraszam - wstałam od stołu zostawiając po sobie talerz oraz szklankę.
     Po schodach dotarłam do mojej sypialni, następnie położyłam się po lewej stronie na łóżku. Wysłałam szybko do taty adres restauracji, gdzie mieliśmy się spotkać. Po chwili dostałam odpowiedź, że za godzinę możemy się tam spotkać. Nie odpisałam, ale zaczęłam rozmyślać nad sytuacją, która miała miejsce kilka chwil temu oraz nad dzisiejszym dniem w szkole, cały czas miałam zamknięte oczy, co mnie uspokajało. Po około dwóch minutach usłyszałam kroki, dźwięk zamykanych drzwi, a później poczułam jak materac się ugina pod ciężarem drugiej osoby. Doskonale wiedziałam, że to chłopak z burzą loków na głowie, więc postanowiłam się nie odzywać, ani nie otwierać oczu. Zaraz potem zdałam sobie sprawę, że Harry leży tuż obok mnie.
- Przepraszam, pomyślałem, że ... - zaczął, ale mu przerwałam
- To źle pomyślałeś, nienawidzę tych bankietów robię to tylko i wyłącznie dla mamy, aby zobaczyć jej uśmiech, jej radosny wzrok. Zawsze jest DJ, ale przy tym nudna, wolna i spokojna muzyka, nawet alkoholu nigdy tam nie mogę wypić, nawet gdybym chciała, abym się lepiej bawiła to nie mogę, jako jedyna tego nie robię, bo nie chcę sprawić przykrości mamie. Nigdy z nikim nie idę, bo wtedy ta osoba byłaby nieszczęśliwa, a tego nie chcę, bo wystarczy, że jest jedna taka osoba. Dopóki mieszkałyśmy w Hiszpanii, szef mamy pozwalał mi zabrać przyjaciółki, a teraz została tylko Perrie, która nie idzie. - W połowie po jej wypowiedzi podniosłam się do pozycji siedzącej, a na koniec w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Jade.. spokojnie - chłopak przyciągnął mnie do swojego ramienia - Jeśli nie chcesz, nie muszę iść, ale pomyślałem, że może być po prostu miło, zobaczysz będziemy się dobrze bawić. Poprosimy tego DJ, aby puścił kilka naszych ulubionych kawałków i będziemy tańczyć, nawet do tych wolnych. Upijemy się we dwoje, bo zapewniam Cię, że mama nie będzie na Ciebie zwracała uwagi, jeśli będziesz ze mną - powiedział, delikatnie mnie tuląc.
- Ale, przecież to i tak... - zaczęłam jednak tym razem to on mi przerwał. Odchylił się, aby spojrzeć mi prosto w oczy.
- No dalej Jade, wiem, że tego chcesz. Wiem, że chcesz przez całą noc słyszeć moje genialne żarty. Doskonale wiem, że chcesz ze mną zatańczyć. Będziemy naprawdę dobrze się bawić, pokażemy tym wszystkim, ważnym osobowościom, jak powinien wyglądać prawdziwy bankiet - powiedziawszy te słowa zaczął wymachiwać rękoma, ''demonstrując'' jak będzie tańczył, co wywołało u mnie śmiech. Gdy skończył z lekkim uśmiechem z powrotem położyłam się na łóżko.
- Dziękuję - powiedziałam cicho wpatrując się w sufit.
- Za co? - Zapytał Harry
- Za to, że wywołałeś u mnie śmiech, radość, zmieniłeś moje zdanie w prosty sposób... dziękuję -
spojrzałam na chłopaka, który posłał mi uśmiech.
- Nie ma, za co. Czyli jednak idziemy razem? - Zapytał, a ja potwierdziłam ruchem głowy - A więc z
nauki już po raz kolejny nici - dodał z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Harry nadal siedział obok mnie, a ja leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. - Zauważyłem gitarę, zagrasz coś? - Spytał.
- No nie wiem...A ty nie umiesz? - Uśmiechnęłam się, wstałam, poszłam po gitarę, a następnie usiadłam po turecku na łóżku. - Jakieś konkretne życzenia milordzie? - Spytałam, na co Harry zaprzeczył śmiejąc się. więc zaczęłam grać doskonale znaną mi piosenkę.
- Śliczne, sama napisałaś? - Spytał chłopak.
- Razem z przyjaciółkami, może kiedyś usłyszysz całą wersję - uśmiechnęłam się słabo.
- Czyli wy to śpiewacie? Zaśpiewaj kawałek.
- Nie. Nie śpiewam sama, tylko i wyłącznie z całą trójką - odpowiedziałam. - To może ty coś zaśpiewaj, albo zagraj. Słyszałam, że jesteś bardzo dobry - dodałam, podając mu gitarę
- Następnym razem na zajęciach, mała - mrugnął, na co się zaśmiałam. - To jak mam się ubrać na ten wyjątkowy wieczór, który już niebawem partnerko? - Spytał.
- Tak jak chcesz, abyś wyglądał dobrze - odpowiedziałam, a on kiwnął głową. Odstawiłam gitarę na ziemię, a następnie położyłam się na łóżku. Trwaliśmy tak w ciszy przez chwilę, do póki nie przypomniałam sobie o bardzo ważnej sprawie.
- Harry? - Spytałam cicho.
- Tak?
- Mam do Ciebie prośbę.. - zaczęłam, on nic nie odpowiedział tylko spojrzał mi w oczy na znak, że mnie słucha - Skoro i tak się nie uczyliśmy, a teraz nie mam na to kompletnie ochoty i podejrzewam, że ty również ... czy mógłbyś podrzucić mnie w pewne miejsce? - Dodałam
- Oczywiście - odpowiedział, a ja wstałam z łóżka, podeszłam do garderoby i chwyciłam za jeansy, w które się szybko przebrałam w łazience, a chwile później byliśmy we dwójkę na dole. Ubrałam trampki, kurtkę, więc ruszyliśmy na zewnątrz, do samochodu chłopaka. Harry otworzył przede mną drzwi, a kiedy usiadłam na miejscu pasażera, okrążył samochód i zajął miejsce za kierownicą - Gdzie panienka chciałaby się wybrać? - Spytał z ,,kamienną'' twarzą.
- Café de Flore na Rue Saint-Benoît - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, włączając radio. Resztę drogi, aż do restauracji spędziliśmy w przyjemnej ciszy.  Gdy zaparkował pod budynkiem spojrzałam za szybkę i nie miałam ochoty opuszczać auta. - Dziękuję, do zobaczenia jutro na zajęciach
- Miłego wieczoru - uśmiechnął się chłopak, a ja wyszłam z pojazdu. Spojrzałam na zegarek, pięć minut spóźniona...  Szybko pomaszerowałam do restauracji, zaraz, gdy przekroczyłam próg spotkałam mężczyznę w średnim wieku, który najpierw spojrzał na mój strój.
- Rezerwacja? - Spytał
- Thrilwall - odpowiedziałam, a on zrobił troszkę większe oczy.
- Zapraszam, ten stolik był już zajęty, ale pan, który na panią czeka zaoferował sporo pieniędzy.
- Pan... to mój ojciec. Dziękuję - Powiedziałam, gdy zobaczyłam jego, siedzącego przy stoliku. Nic się nie zmienił. Gdy mnie rozpoznał wstał i zaczął kierować się ku mnie....
____________________
Witam Aniołki!
Przepraszam kochani, że tak długo czekaliście, jak również za to, że rozdział jest dość krótki, ale ostatnie tygodnie to była masakra.... 
Egzaminy... nie było, aż tak źle, ale matma i przyrodnicze ... kompletna porażka. 50 % z przyrodniczych powinno być, a z matematyki myślę, że około 30-40 %. Wiedziałam, że będzie źle, ale tego się nie spodziewałam.
Do rzeczy...
jak podoba się rozdział? 
Co myślicie o zachowaniu Harry'ego, Jade i jej mamy? Wyrażajcie swoją opinię na każdy temat :)
W następnym rozdziale rozmowa z ojcem głównej bohaterki. Jesteście ciekawi?
Pozdrawiam xxx

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 8

- To co było już nie wróci ... - zaczęła, ale mój telefon zaczął dzwonić. - Odbierz - powiedziała, a ja sięgnęłam po telefon zerkając na ekran. Tata. To był właściwy czas na rozmowę z nim. Gdy tylko nacisnęłam na ekranie zieloną słuchawkę, przyjaciółka wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.
- Hallo? - Spytałam, a po drugiej stronie usłyszałam znajomy mi głos z brytyjskim akcentem.
- Jadie, co u ciebie słychać? - Odpowiedział pytaniem, a ja lekko przymknęłam oczy.
- Wszystko w porządku .. - zaczęłam, ale nie było dane mi dokończyć.
- To świetnie córciu, chciałem porozmawiać, bo widzisz jestem od jakiegoś czasu w Paryżu i może wpadłbym do Was do domu? Porozmawialibyśmy, albo obejrzelibyśmy albumy rodzinne.... - Spytał, a ja miałam ochotę się zaśmiać.
- Nie. Jeśli naprawdę chcesz rozmawiać, to spotkajmy się jutro wieczorem w jakieś kawiarence.
- No dobrze. Jak uważasz - odpowiedział, przystając na moją propozycję.
- Wyśle Ci jutro dokładny adres. Dobranoc Ojcze - powiedziałam na jednym wdechu.
- Dobranoc Jadie - odpowiedział tata, a następnie się rozłączył.
     Czy tatą jest ktoś kto nie odzywał się przez 22 miesiące i zapomniał przez 3 lata dwukrotnie o urodzinach swojej córki? Ojciec od wielu lat robi mi nadzieję, że nasze stosunki się poprawią, obiecuje, przyrzeka, nie dotrzymuje słowa i znów zawodzi. Przeważnie dzwonił dwa razy w roku, raz na moje urodziny i na Święta Wielkanocne. Ostatni raz rozmawiałam z tatą przez telefon w 2014 w podczas śniadania wielkanocnego, Przez 21 miesięcy się nie dzwonił, nie pisał, teraz na początku lutego 2016 się odezwał. Chciałam zadzwonić, nawet go odwiedzić, ale wiedziałam, że to go nic nie nauczy. Ludzie muszą uczyć się na swoich błędach, a nie wciąż je popełniać. Może tym razem będzie inaczej niż do tej pory. Pomimo to, że ojciec tak rzadko się odzywał był zawsze dla mnie bardzo ważny, bo to dzięki niemu odnalazłam swoje powołanie - muzykę, to on nauczył mnie grać na instrumentach i to po nim odziedziczyłam talent do śpiewania.
- Już skończyłaś? - Perrie otworzyła drzwi i oparła się o ich framugę.
- Tak, umówiłam się z nim na spotkanie. Po tej rozmowie całkowicie nie mam ochoty na dalsze oglądanie... możemy pójść spać? - Spytałam cicho,patrząc na przyjaciółkę, która zbliżała się do okna.
- Oczywiście, w końcu jutro mamy dłuższy dzień w szkole - zajęcia muzyczne - odpowiedziała.

***
     Środa, kolejny dzień, połowa tygodnia. Perrie rano uratowała mnie aż dwa razy. Pożyczyła mi strój na WF oraz podkolanówki. Spódniczka wydawała się idealnym pomysłem gdy wczoraj w radiu mówili, że następne kilka dni ma być słonecznych, jednak gdy wstałam i spojrzałam w okno zobaczyłam warstwę białego puchu. Właśnie szłyśmy pod klasę Angielskiego i rozmawiałyśmy o kawiarence na spotkanie z tatą.
- Muszę czegoś poszukać, ważne aby było to dobre i przytulne miejsce do rozmowy - powiedziałam gdy zatrzymałyśmy się pod właściwą klasą lekcyjną.
- Jeśli szukasz restauracji polecam Café de Flore na na rogu ulicy Rue Saint-Benoît. Jest to świetne miejsce na rozmowy przy dobrym jedzeniu i randki, aby lepiej kogoś poznać - powiedział Charlie, który podszedł do nas - Bonne filles du matin  - dodał z uśmiechem
- Hola Charlie  - odpowiedziała Perrie
- Francuski i hiszpański .. i tak wolę angielski - zaśmiałam się - Dziękuję z pewnością sprawdzę tą propozycję, a teraz uciekam na drugi koniec szkoły excuse me  - dodałam i poszłam na salę gimnastyczną.
     Gdy weszłam do szatni i zaczęłam się przebierać zadzwonił dzwonek. Szybko ubrałam się w czarne legginsy, różowy biustonosz sportowy, na biodra zawiązałam bluzę oraz różowe buty i udałam się na salę. Gdy przekroczyłam próg wszystkie oczy uczniów skierowały się na mnie, poczułam się ta jak pierwszego dnia. Każda osoba pomimo, że była na zbiórce patrzyła na moją osobę, a może na mój strój, który odrywał część brzucha, gdyby nie bluza miałabym cały odkryty.
- Witamy panią Thirlwall, jesteś spóźniona. Na rozgrzewkę 4 okrążenia, a ty Thirlwall za karę dodatkowe dwa! - Krzyknął nauczyciel. Ta lekcja z pewnością nie będzie moją ulubioną - pomyślałam. Zaczęliśmy bieg, każdy skończył bieg, a ja musiałam zrobić dodatkowe dwa okrążenia, nagle spostrzegłam, że nie biegnę sama. Dołączył do mnie Harry.
- Radzę się nie spóźniać, on tego nie cierpi - powiedział towarzysz, uśmiechając się.
- Doprawdy? Po co to robisz? - Spytałam, posyłając mu również delikatny uśmiech.
- Żeby mu pokazać, że ktoś jeszcze jest gotowy się postawić - odpowiedział -  Mr. Burnell podporządkował sobie całą szkołę, nie lubię go, a ja jestem miły - dodał po chwili.
- Oczywiście... Nie było Cię na pierwszych dwóch lekcjach, aż tak olewasz szkołę?
- Nie, po prostu zaspałem - odpowiedział krótko gdy skończyliśmy bieg
- Ustawić się w rzędzie! Gramy dziś w piłkę siatkową. Styles, jesteś kapitanem pierwszej drużyny, de Funès też jesteś kapitanem. Jest was dziś bardzo mało więc wybierajcie 9 osób z czego 3 na zmianę. Zrozumiano?  - powiedział nauczyciel. Chłopcy wybierali członków swoich drużyn, a on wpisywał coś w dziennik
- Nadinne - powiedział Luke
- Jade - usłyszałam swoje imię i podeszłam do drużyny Styles'a. Kolejną osobę wybrał Luke i ostatnią Harry. Dwójka pozostałych uczniów usiadła na ławkę, obok nauczyciela. - Dobra słuchajcie. W pierwszym składzie jestem ja, Théo, Jade, Claude,Mélanie i Zoé. Reszta jesteście na zmianę - powiedział niczym prawdziwy kapitan. Przeszliśmy na boisko i zajęliśmy pozycje.
- Styles, ja nie umiem grać w siatkówkę. Naprawdę. - powiedziałam do Harry'ego, który stał obok mnie pod siatką.
- Więc się nauczysz - uśmiechnął się, a chwilę później zabrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz.
     Pierwszy set był bardzo trudny, zawzięty. Żadna drużyna nie odpuszczała. Co jakiś czas odbijałam piłkę lub przebijałam na drugą stronę, ale nie było to zbyt często. Luke cały czas serwował z ogromną siłą wprost na mnie co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Jeśli ja serwowałam prawie za każdym razem piłka nie doleciała na drugą stronę. Ostatecznie pierwszego seta wygrała drużyna przeciwna. Drugi set był lepszy dla nas. Nasza drużyna prowadziła, każdy się starał odbić każdą piłkę, nawet ja. Gdy drużyna przeciwna zdobyła punkty, odwróciłam się, aby zobaczyć która jest godzina, wtedy poczułam bardzo silne uderzenie w głowę, upadłam..
- Ty idioto! Nie było jeszcze gwizdka! - Ktoś krzyknął, chyba Zoé
- Jade, Jade... Hey mała, otwórz oczy.. - usłyszałam Styles'a ,a potem tylko ciemność...

     Otworzyłam powoli oczy. Ukazał mi się biały sufit. Z pewnością była to szkoła, ale nie byłam pewna gdzie jestem. Przekręciłam głowę w bok i ujrzałam po mojej prawej stronie Harry'ego, kobietę około 40 i mniej - więcej w tym samym wieku mężczyznę.
- Jestem dr Monet, Jade powiedz jak się czujesz? - Spytał po angielsku mężczyzna, choć w jego mowie było słychać francuski akcent.
- Chyba dobrze - odpowiedziałam mrużąc oczy, gdy mężczyzna zaświecił mi czymś w oczy.
- Jaki dziś dzień tygodnia, ile masz lat i ile masz rodzeństwa? - Zadał mi kolejne pytania.
- Środa, mam 18 i po co panu informacje o moim rodzeństwie? - Odpowiedziałam również pytaniem.
- Jest cała, w razie jakichkolwiek późniejszych objawów zapraszam od razu do szpitala - podszedł do krzesła i zabrał swoją teczkę - Do zobaczenia w domu kochanie - tymi słowami opuścił pokój. Widocznie był mężem pani, u której się znajdowaliśmy.
- Czy mogę już wstać? - Spytałam, a ona potwierdziła moją odpowiedź głową wypełniając jakieś papiery. Podniosłam się z łóżka, powoli wstałam, zabrałam swoje rzeczy i razem ze Styles'em opuściliśmy pomieszczenie - Co mi się stało i kto to był?- Zapytałam
- Szkolna pielęgniarka. Daj wezmę Twoją torbę. - Bardziej stwierdził niż spytał mnie o zdanie, wziął ode mnie torebkę i szliśmy dalej. - Więc, graliśmy w siatkówkę i idiota Luke, bez gwizdka zaserwował, ty w tym czasie byłaś odwrócona, piłka dość mocno uderzyła Cię w głowę, upadłaś i stąd masz tą ranę - dotknął lekko mojego czoła , ja również to zrobiłam. Na czole miałam naklejony plaster...
- Chwila... zaniosłeś mnie? - Zapytałam otwierając szerzej oczy, Harry się delikatnie uśmiechnął -Jestem taka ciężka ... ale dziękuję.
- Właściwie to jesteś najlżejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek miałem na rękach .... Na pewno dobrze się czujesz? Może zawieść Cię do domu? - Spytał mnie otwierając przede mną drzwi na salę.
- Tak jest dobrze ... Czyli tydzień noszenia plastra i czekanie aż to się zagoi ... świetnie. Nie uważasz, że powinnam się przebrać ?
- Jak dla mnie tak jest dobrze - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczyma, wzięłam od niego torebkę, następnie skręciłam do szatni i przebrałam się w poprzednie ciuchy, gdy wyszłam zobaczyłam, że Harry na mnie czeka - W sumie tak jest chyba lepiej - skomentował mój strój.
- Dziękuję za pomoc, poradzę sobie - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie. Ja skręciłam w lewą stronę, a Harry w prawą.
     Zaraz miała się zacząć ostatnia lekcja więc udałam się na pierwsze piętro, a gdy dotarłam pod właściwe drzwi zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy wraz z nauczycielem biologii, który również uczył nas chemii. Dobrze, że przedmioty przyrodnicze są po angielsku, przynajmniej mogę się czegoś nauczyć,. usiadłam do ławki i czekałam na resztę. W pomieszczeniu znajdowały się trzy rzędy ławek. Pod ścianą oraz pod oknem stały jednoosobowe stoliki, natomiast w środkowym rzędzie były to ławki dwuosobowe, Chwilę później inni uczniowie również zajęli swoje miejsca. Było osiem minut po dzwonku, nauczyciel zdążył sprawdzić obecność oraz zacząć prowadzić lekcję, wtedy do klasy przybył mój ''bohater''. Na moje nieszczęście każda ławka była zajęta, jedynie koło mnie było miejsce i Harry usiał do mnie. Nauczyciel zaczął kontynuować, a ja naprawdę starałam się słuchać uważnie nauczyciela, ale kolega z ławki oraz rozmawiające dziewczyny z przodu mi to uniemożliwiały. Gdy przepisywałam do zeszytu schemat usłyszałam część rozmowy dziewczyn, nie do końca wszystko zrozumiałam, ale zajęcia muzyczne widocznie miały się nie odbyć.
- Harry, czy one mówią, że dzisiejsze zajęcia pozalekcyjne z muzyki się nie odbędą? - Spytałam go cicho.
- Nie ma dziś panny La Mettrie, jakieś problemy z synkiem - odpowiedział Harry, po czym wrócił również do przepisywania z tablicy. Na koniec lekcji nauczyciel zadał nam pracę domową, a kiedy zadzwonił dzwonek przypomniał o jutrzejszym sprawdzianie z chemii. Kompletnie o nim zapomniałam, a nie rozumiałam materiału, nie miałam innego wyboru, musiałam prosić o pomoc. Wybiegłam z sali, trzymając w ręku torebkę. Dogoniłam Harry'ego i złapałam go za ramię.
- Harry, proszę Cię pomóż mi! Nie mam pojęcia o czym są te lekcje na chemii, błagam, jeszcze ta praca domowa... błagam - spojrzałam w jego oczy, a on spojrzał na ulicę.
- Co będę z tego miał? - Zapytał
- Najlepszy obiad pod słońcem - odpowiedziałam z uśmiechem - Oraz satysfakcję
- Niech Ci będzie, w sumie i tak mam czas, bo nie mam tych dodatkowych zajęć - odpowiedział z lekkim uśmiechem i zaczął kierować się do swojego auta.
-Dziękuję.. tylko nie przestrasz się, nie ma u mnie, takich luksusów jak u Ciebie - powiedziałam, gdy otworzył przede mną drzwi.
- Więc gdzie mam jechać?
     Droga do mojego domu minęła w przyjemnej atmosferze. Gdy wysiedliśmy z samochodu i przekroczyliśmy próg drzwi wejściowych do mojego domu przyłożyłam palec do warg, na znak, aby Styles się nie odzywał oraz pokazałam, aby zdjął kurtkę tak jak ja.
- Leon jesteś?! - Krzyknęłam
- Tak, robię obiad - odpowiedział z kuchni mój brat
- To ja idę do siebie, zawołaj jak wszystko będzie gotowe - powiedziałam i razem z Harrym udałam się do mojego pokoju - A więc witaj w moich, nowych progach... - położyłam torbę tuż obok łóżka - Zaproponowałabym coś do picia, ale jeśli zejdę na dół, odbędzie się poważna rozmowa i prędko nie wrócę - powiedziałam uchylając lekko okno. Zobaczyłam, że Harry rozglądał się po pokoju, zaczął oglądać zdjęcia, które stały na biurku..
- Twoje przyjaciółki? Grałyście razem ? - Spytał, a ja tylko przytaknęłam głową - Słyszałem jak rozmawiałaś z Charlie'im, że grałaś na fortepianie, widziałem ten instrument w twoim salonie, a teraz dowiaduję się, że śpiewasz... jesteś jak Mozart? - Zaśmiał się
- Może ... - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Zaczniemy tą naukę? - Zaproponowałam, Styles usiadł obok mnie, a ja wyjęłam z torby zeszyt i książkę.
- Węglowodory to związki organiczne zbudowane wyłącznie z atomów węgla i wodoru. To chyba jest jasne? - Zapytał, a kiedy chciałam odpowiedzieć drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wszedł mój brat.
- Bym zapomniał! Byłem z kolegami i kilkoma koleżankami na zakupach i gdy zobaczyłem ten biustonosz pomyślałem od razu o Tobie! Nie bój się będzie dobry, przecież jako brat muszę znać twoją miseczkę ... Patrz jest prawie cały w Mickey i jeszcze zapinany z przodu, podoba ... - Leon zaczął swój monolog, ale po większości upokarzających słów spojrzał na mnie i zorientował się, że nie jestem sama.
- Wyjdź! - Krzyknęłam
- Ale przecież to tylko bielizna!
- Wyjdź z mojego pokoju! Tak jest śliczny, a teraz żegnaj! - Wygoniłam brata z pokoju, ale kiedy usiadłam on znów wpadł do sypialni
- Były jeszcze takie urocze majteczki, ale wiem, że by się Tobie nie spodobały, bo wolisz te swoje koronkowe coś...
- Leon!- Tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. Harry cały czas się śmiał, a Leon uśmiechnął się do mnie i dołączył do Styles'a
- Leon Thirlwall i jestem bratem tej o to wstydliwej dziewczyny. Witaj w rodzinie - uścisnął dłoń chłopaka siedzącego obok mnie.

- Harry Styles, zagorzały fan bielizny w myszkę Mickey - oboje ponownie wybuchnęli śmiechem, nawet ja się zaczęłam śmiać z tej sytuacji..
- Jak mogłeś mnie tak upokorzyć? Jeszcze przed kolegą z klasy... Leon, a myślałam, że jeszcze zostało Ci trochę tego mózgu - odpowiedziałam zagrywając oczy z zażenowania, choć wciąż miałam uśmiech na twarzy
- Przynajmniej było to bardzo zabawne. To było dobre, stary. - Harry zaśmiał się po raz kolejny.
- Chyba mama wróciła, pomogę jej i przygotuję dodatkowy talerz - powiedział Leon podchodząc do drzwi - Btw też Cię kocham siostrzyczko! - Chwyciłam poduszkę i rzuciłam ją w brata, ale zdążył opuścić moją sypialnię.
- Zawsze taki jest? - Spytał Harry, powoli przestając się śmiać.
- Zawsze - odpowiedziałam przewracając oczyma
- Więc ja tu zostaję, polubiłem go - uśmiechnął się, chciał dodać coś jeszcze, ale mu przeszkodziłam..
- Chodźmy obiad zapewne jest już gotowy - wstałam, opuściłam pokój i ruszyłam na dół do salonu, a następnie usiadłam do niewielkiego stołu , do którego dołączył brat, a chwilę później mama.
- Witam w naszym domu. Jestem Elsa Lopez, a Tobie jak na imię? - zapytała mama stawiając kwiaty w wazonie na stół.
- Jestem Harry Styles. Miło mi panią poznać - uśmiechnął się
- Słyszałam dobre rzeczy o twojej rodzinie i proszę nie mów do mnie PANI, czuję się wtedy taka stara - odpowiedziała nakładając sobie makaron na talerz, ja również zrobiłam to samo .. - Jesteście razem ? - Spytała mama, a ja zrobiłam większe oczy.
- Nie! Harry i ja to tylko KO - LE - DZY z klasy, mamo - zaprzeczyłam patrząc wprost w oczy mamy, dając jakikolwiek znak, aby przestała.
- Jesteście razem w klasie.., czemu zdecydowałeś się na przedsiębiorstwo ? - Kolejne pytanie z przesłuchania mamy
- Cóż.. rodzice obydwoje to architekci, a ja postanowiłem zrobić coś innego niż oni, po za tym mam dobrą głowę do liczb - odpowiedział grzecznie Styles
- Jade wybrała ten zawód, bo nic nie podobało jej się innego oraz dlatego, że musi mieć jakiś zawód, a przecież ma zupełnie inne plany na przyszłość. Leon kończy studia medyczne, ja jestem prawnikiem, o właśnie... Za dziewięć dni odbywa się bankiet, Harry co powiesz na to, aby zostać partnerem Jade? - Zapytała mama, a mnie zamurowało...
- Mamo .... - jedyne co udało mi się wypowiedzieć w tamtej chwili.
___________________________
Witam Aniołki.
Mamy kolejny rozdział, ten jest najdłuższy jaki udało mi się napisać, bo ma on aż 2572 wyrazy. Pisałam go z uśmiechem na ustach, więc jestem z niego dumna. Może zawierać błędy, iż go nie sprawdzałam, ale wolałam go dodać od razu.
Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Spóźnione wszystkiego najlepszego dziewczyny
Pozdrawiam xxx

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 7

Podałam adres Harry'emu i po około dwudziestu minutach auto zatrzymało się pod domem.
- Przepraszam i jednocześnie dziękuję - powiedziałam odpinając pas.
- Nie ma za co. Do jutra - odpowiedział spoglądając na budynek
- Tak do zobaczenia. - Tymi słowami pożegnałam chłopaka i pośpiesznie wkroczyłam do domu - Mamo! Jesteś już?! - Krzyknęłam na cały dom
- Jestem w gabinecie! - Gdy tylko usłyszałam te słowa, zdjęłam kurtkę i powędrowałam do pomieszczenia. Mama siedziała za biurkiem, pracowała, jak zwykle. Jej długie brązowe włosy, dziś wyjątkowo spadały na jej ramiona, a duże czekoladowe oczy były utkwione w laptopie. Dopiero kiedy podeszłam do jej biurka podniosła na mnie wzrok. - Coś się stało? Właściwie dobrze, że przyszłaś, bo muszę Ci również coś powiedzieć. Pozwolisz, że zacznę?
- Proszę.
- Pierwsza sprawa ... ze względu na to, że działalność w Paryżu została właśnie otworzona odbędzie się bankiet. Będzie on za 9 dni, czyli w następny piątek, Jade proszę, a właściwie szef prosi, abyś zagrała na swoich skrzypcach. Doskonale wie, że jesteś bardzo utalentowana i prosi, aby występ był fenomenalnym otwarciem bankietu jak i całej firmy. Zgadzasz się skarbie?
- Tak oczywiście, to będzie sama przyjemność - odpowiedziałam, chodź wiedziałam, że mama już postanowiła i nie miałam wyboru.
- Dobrze. Druga sprawa, Savanna z Carmen przylecą na weekend. Mała bardzo tęskni za tobą i ostatnia sprawa, a właściwie pytanie. Kochanie czemu mi nie powiedziałaś o Marco? - Gdy usłyszałam pytanie, zamurowało mnie. - Wiesz, że możesz mi mówić wszystko, zawsze Cię wysłucham, więc dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Wiesz dlaczego nie mówiłam Ci nic? Nie chciałam, bo znów usłyszałabym a nie mówiłam?  Po raz kolejny byłyby te same słowa rozczarowania. Czasem myślę, że chcesz abym była, jak Savannah, idealna, zgrabna, utalentowana, ambitna córka, która poszła w ślady mamy i została adwokatem - mówiłam tak szybko, że nie pamiętam, kiedy w moich oczach zgromadziły się łzy.
- Wcale tak nie uważam, po prostu robię to dla twojego dobra, dla Ciebie - odpowiedziała mi mama z wyraźnym smutkiem.
- No właśnie, ty robisz. Ja potrzebuję wolności, rady, ale wybór muszę podejmować sama, a nie mieć już go podany, bo niczego się w ten sposób nie nauczę. Wiem, że chcesz, aby wszystko było dobrze, aby wszystko było jak dawniej, ale już tak nie będzie. Taty już nie ma, a ty stanęłaś już dawno na nogi, tylko to rozpamiętujesz. Teraz przejdę do tego co chciałam Ci przekazać... tata dzwonił.
- Naprawdę? Mówił może coś? - Spytała mnie, próbując odczytać coś z mojego wyrazu twarzy.
- Nie odebrałam, Mamo ... czy znów będę ostatnia, która dowie się o czymś? Znów będę ostatnią? - Patrzyłam jej prosto w oczy i czekałam na jakąkolwiek reakcje.
- Ja o niczym nie wiem, oddzwoń, może ojciec odpowie na twoje wszelkie pytania, a może po prostu chciał porozmawiać. On się nigdy nie zmieni. Zawsze nas zaskakiwał..
- Masz racje. Idę do siebie. Zjem obiad jak Leon wróci z uczelni, lub gdy skończę prace domową. Przepraszam mamo, naprawdę - powiedziałam, a następnie odeszłam i udałam się do swojego pokoju, zabierając ze sobą torbę.
     Kiedy zamknęłam drzwi oparłam się o nie i na chwilę zamknęłam oczy. Trwałam przez chwilę, a następnie wzięłam laptop z biurka, włączyłam go i puściłam playlistę moich ulubionych piosenek. Wyjęłam z torby zeszyt i książkę. Mój drugi dzień szkoły,muszę zrobić pięć zadań, a na następny tydzień napisać referat. Nauczyciel dał mi wolną rękę, więc mogę opisać co tylko sobie zażyczę, aby było związane z historią. Nigdy nie lubiłam robić pracy domowej z ''pomocą'' internetu, zawsze wolałam przeczytać dany tekst i wykonać samodzielnie zadania, bo na następnych zajęciach wciąż pamiętałam o czym czytałam i pisałam. Po niecałych pięćdziesięciu minutach zrobiłam wszystkie pięć zadań i byłam pewna, że wykonałam je dobrze. Gdy chciałam chwycić za telefon usłyszałam głos brata, który wołał mnie na wspólny posiłek, więc szybko wsadziłam urządzenie do kieszeni i zbiegłam na dół. Czułam się trochę niezręcznie w obecności mamy, wstydziłam się. Odzywałam się wtedy kiedy musiałam. Widziałam, że Leon coś podejrzewa, ale nie mówił nic przy mamie. Gdy siedzieliśmy wszyscy przy stole, poczułam wibracje. Wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość.

✉Perrie: Wpadniesz do mnie dziś na noc? 


✉Ja: Tak, oczywiście. Coś się stalo?

✉Perrie: Chciałam porozmawiać, jest okey :)

✉Ja: Dobrze. O której?

✉Perrie: Właściwie to .... za jakieś 30 minut, bo jesteśmy teraz z mamą w sklepie to zajedziemy po Ciebie. W porządku?

✉Ja: Okey :)

- Za kilkanaście minut przyjedzie po mnie Perrie z mamą i jadę do nich na noc - powiedziałam wstając od stołu, zabrałam talerz oraz szklankę, odstawiłam je na blat w kuchni i powędrowałam do pokoju się przygotować. Kilka minut zastanawiałam się co powinnam zabrać ze sobą, aż dostałam wiadomość od przyjaciółki, że wychodzi ze sklepu. Szybko do dużej torby włożyłam kilka ciuchów, kosmetyków, a do szkolnej torebki zapakowałam wszystkie książki oraz zeszyty na jutro i ładowarkę od telefonu. Na siebie ubrałam dużą, białą bluzę, a na nos założyłam okulary, które muszę nosić codziennie. Wyłączyłam laptop, wzięłam rzeczy i zeszłam na dół. Zauważyłam, że w salonie był Leon, który gdy tylko mnie zobaczył,wstał i podszedł do mnie. 
- Możemy porozmawiać? - Spytał patrząc mi prosto w oczy.
- Proszę nie teraz. Nie mam siły na rozmowę z tobą, bo te szczere do bólu rozmowy mnie wykańczają - odpowiedziałam, na co brat westchnął
- Ale zawsze pomagają - uśmiechnął się - No dobrze, nie zawsze, ale często. Tym razem tą rozmowę Ci odpuszczam, ale następnym razem miły już nie będę.
- Ty nigdy nie jesteś miły - zażartowałam, rozluźniając atmosferę.
- Ja jestem ten kochany, najlepszy z najlepszych - wzniósł głowę tak jakby właśnie otrzymał trofeum.
- Tak... wmawiaj sobie - zrobiłam poważną minę, a gdy usłyszałam samochód pocałowałam brata w policzek i z torbami opuściłam dom.
- Bądź grzeczna! - Usłyszałam za plecami. Wsiadłam do samochodu witając się z Perrie i Panią Edwards.
- Co ty zrobiłaś z włosami? - Spytałam będąc w szoku, gdy zobaczyłam Perrie.
- Pomalowałam. Skoro ty możesz mieć niebieskie, to ja mam różowe - odparła, będąc pod wrażeniem nic nie odpowiedziałam.
     Do domu dwóch młodych kobiet jechaliśmy około czterdziestu minut. Mieszkały w jakby to powiedzieć nowoczesnej kamienicy. Kiedy weszłyśmy do środka byliśmy w holu za którym był nie duży salon. Po prawej stronie znajdował się szary narożnik z  zielonymi poduszkami, przed nim mały stoliczek, a na ścianie równolegle do narożnika znajdował się telewizor. Na wprost mnie jakieś dziesięć kroków dalej był stół dla 6 osób, stał on przy grubej, szklanej ''ścianie''dzielącą salon z wejściem do łazienki. Natomiast po lewej stronie, znajdowało się ulubione miejsce Pani Edwards - kuchnia. Była ona nowoczesna, wyposażona w dobre, nowe sprzęty. Takie mieszkanie spokojnie wystarczało by dla mnie. Razem z Perrie udałyśmy się na górę, do jej pokoju. Sypialnia była przytulna. Ściany były szaro niebieskie. Po prawej stronie stało duże łóżko, dwa kroki na przeciw łóżka, przy ścianie, również po prawej stronie była duża szafa, z wielkim lustrem. Na przeciwko lustra znajdowało się biurko, na którym był laptop oraz kosmetyczka, po prawej stronie od łóżka stała gitara, a na przeciwko mnie było okno, przez które można było zobaczyć całą ulicę.
   Z przyjaciółką rozmawiałyśmy o przyszłym bankiecie, o chłopaku, którego Perrie poznała w Paru, kiedy biegała oraz jutrzejszym kółku muzycznym jak i o całej szkole. Będę architektem wnętrz, a moje marzenia nadal kręcą się wokół muzyki, tak właśnie mówiłam. Po długiej rozmowie poszłyśmy zjeść kolację, a następnie zasiadłyśmy przed telewizorem i oglądałyśmy Piratów z Karaibów. Byłam bardzo skupiona na filmie, a w scenie kiedy zaczęła grać słynna muzyka doznałam olśnienia do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Co się stało, tak nagle wstałaś? - Spytała Perrie
- Właśnie wpadł mi pomysł na występ, którym otworzę bankiet. Tylko do tego potrzebuje dużo pracy i poświęcenia ...
- Opowiadaj ! -Nakazała zamieniając się w słuch
- Co sądzisz o tym, aby zagrać na skrzypcach właśnie piosenkę z Piratów? Połączyć grę z tańcem i
całą sztuką? - Spytałam, mając duży uśmiech na twarzy.
- Brzmi świetnie i teraz oficjalnie ogłaszam, iż zamierzam Ci w tym pomóc! Do tego jeszcze look jak piraci! Suknia z rozcięciem na nodze i dokładnie taki sam kapelusz jaki ma Jack Sparow! - Przyjaciółka miała iskierki w oczach, czyli pomysł jest dobry.
- Widzę nie tylko ja, mam pomysł - zaśmiałam się, a policzki dziewczyny zaczęły robić się różane.
 - Powiedziałaś taniec, co miałaś na myśli? -Dodała
- Na początek lekcje tańca. Jakieś tango, aby pasowało do rytmu, ale najważniejsze zadzwonię do Jaron'a i spytam się go o pomoc. Oglądajmy film. Jestem taka podekscytowana .. - szeroko się uśmiechnęłam
      Kiedy film się skończył postanowiłyśmy, że pójdziemy spać, aby jutro byś wyspane. Przyjaciółka poszła do łazienki, która byłą na dole, a ja zostałam na górze. Wzięłam gorący prysznic i wykonałam wieczorną toaletę. Wróciłam do sypialni Perrie, a ona siedziała już na łóżku, usiadłam obok niej i chwilę wpatrywałam się w biały sufit.
- Nie jest tutaj, aż tak źle, ale wolę naszą Hiszpanię - powiedziała naśladując moje czyny i też patrzyła w górę.
- Musimy się przyzwyczaić, trzeba nauczyć się żyć inaczej - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
- To co było już nie wróci ... - zaczęła, ale mój telefon zaczął dzwonić. - Odbierz - powiedziała, a ja sięgnęłam po telefon zerkając na ekran. Tata. To był właściwy czas na rozmowę z nim.
______________________
Witam Aniołki.
Troszkę rozdział mi się opóźnił, tak o cały tydzień... :/ 
Bardzo przepraszam, ale w końcu dodałam.
Rozdział jest dość krótki i dominują tutaj dialogi, więc mam nadzieję, że nie jest tak źle jak ja myślę.
Przed wami prezentuję zwiastun który wykonała Melody z Doliny.
Piszcie co sądzicie o rozdziale i o zwiastunie...
Pozdrawiam xxx

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 6

✉Harry: Wiem już wszystko. Nie musisz już udawać. Jednak chcę, abyś to ty mi to napisała, a nie obcy ludzie. Powiesz mi o co chodzi? 

✉Ja: Przepraszam, ale nie wiem o co chodzi...
✉Harry:Nie udawaj, przecież wiesz


✉Ja: No właśnie nie wiem, więc może łaskawie mi wyjaśnisz, co masz na myśli.
✉Harry: Taki żarcik x


✉Ja: Nigdy. Więcej . Tak. Nie. Rób. Nie lubię tego typu 'żartów'.
✉Harry: Czyżby kropki nienawiści?
✉Ja: Co takiego?

✉Harry: Kropki nienawiści. Piszesz, taką gdy jesteś zła, a kropek jest dużo

✉Ja:To nie były 'kropki nienawiści'. Po prostu nie lubię takich żartów i się zdenerwowałam. 
Mam pytanie ... to, dlatego nie piszesz kropki na końcu wiadomości?

✉Harry: Tak nie chcę, aby ktoś pomyślał o tym, że go nienawidzę. 

✉Ja: Spokojnie, nie nienawidzę Cię xd
✉Harry: To było miłe :)

✉ Ja: Staram się :)


    W taki sposób zaczęła się wieczorna konwersacja w nieznajomym. Okazało się, że nie był taki zły, za jakiego go uważałam na początku. Był naprawdę zabawny, a pisanie z nim nie sprawiało mi kłopotów, wręcz przeciwnie, sprawiało mi przyjemność. Czułam się swobodnie, nieoceniana za wygląd, za umiejętności, czy za kwotę, która znajdowała się w banku. Zaczęłam być sobą, tak jak przy dziewczynach. Nie zwracałam uwagi na to, co pisałam, jeśli napisałam coś, co mogłoby być niestosowne to trudno. Jestem człowiekiem i robię wszystko, co uważam za słuszne, bo każda żywa osoba, ma swoją dusze i swoje prawa. Pisałam z Harrym do późnej godziny, a później zapadłam w sen...
    
***

    Przed murami szkoły czekałam na przyjaciółkę,  która miała mieć swój pierwszy dzień. Perrie nie była ze mną w klasie, ponieważ była o rok młodsza. Jednak za nim pojawiła się dziewczyna, dostrzegłam opierającego się o samochód Harry'ego, który patrzył na jakieś dziewczyny. Bez namysłu podeszłam do chłopaka, gdy zobaczył, że zmierzałam do niego odsunął się, jednak ja lekko popchnęłam go z powrotem na auto.
- Następnym razem może zechcesz mnie jakkolwiek uprzedzić, zanim mnie wystawisz ? - Spytałam ironicznie - Nie wiem, co dziś robisz, ale w ramach rekompensaty odwołasz cokolwiek masz zamiar robić i wyjaśnisz mi oraz pokażesz, co obecnie robicie z chemii jak i matematyki - powiedziałam i nie dając mu szansy na jakąkolwiek reakcję odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę szkoły. Dołączyłam do przyjaciółki, która wchodziła na schody - Przepraszam Cię, ale musiałam załatwić kilka spraw.
- Spokojnie widziałam. Biedny... co zrobił? - Spytała, niepewnie przekraczając główne wejście.
- W skrócie... nauczyciel kazał mu zapoznać mnie z materiałem, ale on mnie wczoraj wystawił - odpowiedziałam, przewracając oczami.
- Ups.. dziwnie jest tutaj - powiedziała przenosząc wzrok na mnie
- Wiem .. inaczej. Jeszcze ten francuski na lekcjach, właśnie gdy wczoraj po chemii profesor poprosił mnie abym została z Harrym, ja odpowiedziałam mu po angielsku, co jest jeszcze bardziej dziwne. Zastanawiam się, dlaczego nie po hiszpańsku - odpowiedziałam zatrzymując się na chwilę, aby zawiązać but.
- Przyzwyczajenie, nawet w Barcelonie odpowiadałaś po Angielsku, co prawda czasem, ale jednak.
- Oh Perrie, jeśli nie chcesz się spóźnić na lekcję, radzę Ci znaleźć teraz odpowiednią szafkę i klasę. Nauczyciele są bardzo wrażliwi na punkcie spóźnień - powiedziałam, a blondynka zrobiła lekki grymas. Szybko się pożegnała i odeszła. Znalazłam swoją szafkę, włożyłam do niej kilka zeszytów, zatrzymując w torbie książkę oraz zeszyt z Historii Sztuki. Kiedy zamknęłam szafkę i planowałam odejść, ktoś mnie zatrzymał. - To znów ty? - Spytałam
- We własnej osobie. Czy mogę po raz kolejny Cię odprowadzić na lekcję? - Zapytał Luke.
- Podziękuję. Nie planuję jeszcze iść do klasy, a po za tym wiem gdzie jest - uśmiechnęłam się lekko i odeszłam. Nie brzmiało to miło, ale nie chciałam z nim w tej chwili rozmawiać.

***

    Lekcje skończyłam wcześniej niż planowałam, ponieważ nie miałam ostatniej lekcji. Podobno pani profesor jest chora, chociaż ktoś powiedział, że jest w ciąży. Tak czy inaczej nie miałam fizyki, Fizyka - kolejny przedmiot, który nie uważam za najlepszy. Wyszłam ze szkoły, jako jedna z pierwszych osób i czekałam na Harry'ego. Miał na sobie świetną, czerwoną koszulę, czarne jeasy i zwykłą kurtkę. Wyglądał .. dobrze.
- Jade ?! Co ty do kur.. Co ty robisz? - Zdenerwował się,gdy złapałam go za ramie, lecz szybko powrócił do samokontroli. 
- Mówiłam, żebyś odwołał cokolwiek miałeś w planach - odpowiedziałam patrząc na odjeżdżające auta uczniów.
- No dobrze... zapraszam - westchnął i ruszył przodem. Doszliśmy do czarnego Audi, Harry zachował się bardzo kulturalnie i otworzył mi drzwi od strony pasażera, mrucząc coś pod nosem.
     Uśmiechnęłam się lekko i zapięłam pas. Jechał w przeciwną stronę, niż ja wczoraj. Włączył radio, a gdy zorientował się, że na niego zerkam, jeszcze bardziej zacisnął ręce na kierownicy, ale co jakiś
czas rozluźniał się i delikatnie postukiwał w nią. Jego szmaragdowe oczy były skupione wyłącznie na drodze, jego brwi były lekko zmarszczone, więc był bardzo skoncentrowany. Miał wtedy bardzo poważny wyraz twarzy, za kierownicą nie siedział zwykły nastolatek, ale uważny, przezorny, dorosły człowiek. Jednak, co jakiś czas jego kąciki malinowych ust unosiły się ku górze, tym samym tworząc delikatne dołeczki w jego policzkach. Całość dopełniały brązowe loki, które kaskadą opadały w dół, delikatnie dotykając jego barków. Doskonale zdawał sobie sprawę, kiedy go obserwowałam, a nawet nie parzył na drogę. W pewnym momencie, gdy zatrzymał się na światłach, zwrócił się w moją stronę.
- Co jest z Tobą nie tak? Cały czas się we mnie wpatrujesz - powiedział patrząc mi w oczy.
- Próbuję Cię rozgryźć. Pierwszego dnia jesteś miły, a drugiego się strasznie denerwujesz, jak byś chciał mnie zabić. Jesteś jak Grey? - Powiedziałam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy.
- Staram się nie okazywać swoich uczuć, być opanowanym, ale mi to nie wychodzi. To coś jak choroba dwubiegunowa - odpowiedział krótko i powrócił do ruchu, skręcając w prawo.  
    Jechaliśmy jeszcze przez kilka minut, aż chłopak zatrzymał się pod białym domem z szarym dachem. Budynek był śliczny i duży. Wydawał się większy od mojego, obecnego domu. Harry zatrzymał się za bramą, wysiadł z samochodu, otworzył mi drzwi. Chłopak szedł przodem, przeszliśmy koło okna, a następnie pokonaliśmy cztery małe schodki i gentleman otworzył przede mną duże, szare drzwi, po czym odebrał ode mnie kurtkę. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to biała podłoga, neutralne kolory oraz duże rodzinne zdjęcie.
- Harry skarbie to ty? - Spytała kobieta, która była nie daleko nas, ale w innym pomieszczeniu. Zanim gospodarz zdążył odpowiedzieć, kobieta zjawiła się w holu. - Oh.. przyprowadziłeś gościa. Powiem Alice, żeby przygotowała jeszcze jedno nakrycie do stołu, bo zjesz z nami posiłek, prawda...
- Jade - uśmiechnęłam się przyjaźnie, a kobieta ukazała rząd białych zębów i odeszła od nas.
- Chodź - wypowiedział Harry i ruszył po schodach, szłam zaraz za nim, aż dotarliśmy do jego pokoju, zamknęłam za mną drzwi i obserwowałam chłopaka. Na początku rzucił plecak w kąt, a następnie usiadł na łóżku i przetarł dłonią oczy. Gdy zorientował się, że go obserwuję podszedł do półki z książkami. - Usiądź. Czuj się jak u siebie - powiedział, gdy sam zajął miejsce na łóżku, usiadłam obok niego i patrzyłam jak szukał właściwej strony. - Więc do tej pory mieliśmy na powtórkę budowa atomu, związki chemiczne, to robimy zawsze, w każdej klasie. Ostatnio zaczęliśmy kwasy i ... - chciał dokończyć, ale usłyszał wołanie kobiety o gotowym posiłku. Gdy zeszliśmy na dół. Przy stole siedziała pani, która nas przywitała i młody chłopak.
 - Siadajcie proszę - usiadłam do stołu, chodź czułam się bardzo nieswojo - Mój mąż nie mógł być z nami, ponieważ pracuje. Ja jestem Anne i jestem mamą, panią tego domu, Harry'ego już znasz, jest jeszcze Gemma, natomiast ona wyjechała, ponieważ studiuje, a to mój syn i przyrodni brat Harry'ego Charlie - kobieta z uśmiechem przedstawiła siebie i drugiego syna, który się miło uśmiechnął. Charlie był blondynem i podobnie jak brat, również miał dołeczki w policzkach. Wyglądał bardzo przyjaźnie. - Więc Jade opowiedz coś o sobie.
- Emm.. więc mam na imię Jade, jestem razem w klasie z Harrym i dopiero, co się przeprowadziłam z Hiszpanii. Mam starszego brata, który kończy studia oraz siostrę, która ma własną rodzinę i została w Barcelonie, a mama pracuje, jako asystentka w firmie.
- Hiszpania.. a co z tatą? - Spytała
- Nie mieszka z nami od kilkunastu lat - odpowiedziałam krótko, kobieta chyba domyśliła się, że nie chcę kontynuować tematu i zaczęliśmy jeść obiad. Podczas posiłku kobieta wypytywała młodszego syna o szkołę. Rodzina Harry'ego była bardzo miła i otwarta na nowe znajomości. Gdy skończyłam jeść, kobieta powiedziała, abym rozejrzała się po salonie. Na początek podeszłam do okna i podziwiałam ogród, następnie odwiedziłam kominek, na którym znajdowały się liczne fotografie, jednak, gdy sięgałam po pierwszą ramkę zobaczyłam fortepian. Po cichu, małymi krokami znalazłam się przy instrumencie i delikatnie zaczęłam naciskać na klawisze.
- Grasz? - Spytał Charlie, za nim była Anne i jego przyrodni brat.
- Grałam, to znaczy nadal gram - poczułam się lekko zakłopotana.
- Ja również, a Harry na gitarze. Czy ta druga, nowa dziewczyna jest... - zaczął jednak nie było mu dane dokończyć, ponieważ byłam szybsza.
- Moją przyjaciółką? Tak - odpowiedziałam.
- Oh.. jestem z nią razem w klasie - odpowiedział speszony - Muszę lecieć mamo, umówiłem się z Leo. Miło było Cię poznać Jade - dodał i zniknął na górze. Wkrótce razem z Harrym, również wróciliśmy na górę.
-Nie wiedziałam, że grasz - powiedziałam, chociaż nie wiedziałam wtedy czy powinnam się do niego zwracać. W każdej chwili, mógłby się na mnie obrazić.
- Wiele o mnie jeszcze nie wiesz - uśmiechnął się lekko - Mam pytanie, dlaczego rozmawiamy po angielsku, a nie ja inni, po francusku?. Z moja mamą rozmawiasz po francusku, a ze mną inaczej. To jest dziwne, ale nie mówię, że jest to złe - dodał
- Em.. sama nie wiem. Czuję się lepiej i miło jest rozmawiać inaczej niż wszyscy - również się uśmiechnęłam. Nagle zadzwonił mój telefon. Szybko wyjęłam urządzenie, jednak, gdy to zrobiłam i ujrzałam nadawce, trochę tego pożałowałam. Odrzuciłam połączenie i z powrotem schowałam telefon do kieszeni spodni.
- Możemy to przełożyć? - Spytałam pośpiesznie, a chłopak tylko kiwnął kłową - Dziękuję za wszystko dziś i jednocześnie przepraszam.
- Mogę cię odwieźć. Widzę, że się spieszysz - uśmiechnął się, a ja grzecznie podziękowałam i po chwili znaleźliśmy się ponownie w aucie.



__________________________
Witam Aniołki w kolejnym rozdziale!
Muszę szczerze powiedzieć, że jestem zadowolona z jego długości, aczkolwiek mógłby być jak zwykle lepszy. Zawsze może być lepiej.. (aby nie gorzej, mam nadzieję) 
Mam już jakiś pomysł na to opowiadanie i nowi ( dość istotni ) bohaterzy będą dodawani zgodnie z rozdziałami.. już zostali dodani i edytowani.
Nie będę was nudzić i mam nadzieje, że rozdział się podobał.
Pozdrawiam xxx

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 5

    Zgodnie z umową po lekcjach czkałam na Harry'ego przed szkołą. Siedziałam na schodach może około dziesięciu minut, a jego nadal nie było. Zapomniał?  Jest tylko człowiekiem, więc tak jak każdemu zdarza się zapomnieć nawet o bardzo ważnej rzeczy. Jednak kolejne sekundy mijały, a moje ciśnienie wzrastało. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebie nadal przebywam na terenie szkoły, postanowiłam napisać wiadomość do brata, aby jednak po mnie przyjechał. Nie tracąc czasu ruszyłam w drogę powrotną. Szłam powoli, podziwiając domy i okolicę, równie dobrze wiedziałam, że minie dłuższa chwila zanim przyjedzie Leon. Dobrze wiedząc, że większość drogi z domu do szkoły była prosta, spacerowałam dalej, powoli zaczynałam czuć na skórze krople deszczu oraz małe śnieżynki. W końcu podjechało białe Audi. Mój brat jak zwykle miał na wszystko czas, bo nie spieszył się z odebraniem mnie.
- Świetne wyczucie czasu - powiedziałam pod nosem zamykając za sobą drzwi samochodu.
- Też się cieszę, że Cię widzę i nie, wcale mnie nie obudziłaś. Skądże, ale czego się nie robi dla siostry - spojrzał na mnie z chęcią mordu i ruszył.
    Włączyłam radio i obserwowałam co działo się za szybą. Deszcz ze śniegiem stawał się bardziej intensywny, przez co Paryż pogrążył się w ciemnościach. Jechaliśmy w normalnym tempie. Leciała jedna z naszych ulubionych piosenek, więc razem z Leonem cicho ją podśpiewywaliśmy pod nosem. Zaczęliśmy mijać park i nagle zobaczyłam jak ktoś wybiega prosto na ulice.
- Zatrzymaj się! Zatrzymaj się! Stój Leon! - Krzyczałam jak najgłośniej, a mój brat od razu zaczął hamować. Pojazd zmniejszał swoją prędkość. Tuż po chwili przed maską auta pojawiła się drobna dziewczyna, która moim zdaniem potrąciliśmy. Szybko we dwójkę opuściliśmy auto, znajdując się przy poszkodowanej osobie,
- Najmocniej przepraszam! Jak masz na imię, ile masz lat i jaki dzisiaj dzień tygodnia? Nic Ci się nie stało?! - Zaczął wypytywać dziewczynę, pomagając jej tym samym wstać. Miała rozcięte czoło, a po jej policzku zaczęła spływać krew.
- Em.. Violetta, 22 lata, chyba poniedziałek. Tak nic mi nie jest. To ja przepraszam, powinnam bardziej uważać - miała bardzo przyjazny głos, choć mówiła powoli.
- Trzeba Cię zawieść do szpitala, krwawisz - powiedziałam cicho spoglądając w jej oczy. Piękne czekoladowe oczy, skrywające jakąś tajemnicę, lub ból.
- Co? - Spytała dotykając lekko rany, a potem spojrzała na czerwone palce. Zanim spostrzegłam dziewczyna zemdlała, na szczęście Leon ją złapał.
- Jade otwórz drzwi - powiedział ostrym tonem niosąc Violette w ramionach. - Musimy jak najszybciej dotrzeć do najbliższego szpitala.
- Tylko gdzie do cholery jest szpital?! - Krzyknęłam
- Dzwoń do mamy - powiedział spokojnie, zamykając drzwi i pospiesznie ruszając.

***
- Mamo jest wszystko w porządku. Leon został z Violettą, jej rodzice już przyjechali, a lekarze muszą ją tylko opatrzyć. Nikomu nic poważnego się nie stało - starałam uspokoić mamę, która jechała samochodem do naszego domu.
- Stałoby się gdybyś jej nie zauważyła.
- Ale zauważyłam. Daj spokój mamo, jestem tym wszystkim zmęczona! Mam ochotę tylko położyć się na łóżku, wypić gorącą czekoladę i posłuchać muzyki - podniosłam lekko mój ton głosu.
- Dobrze... - odpowiedziała mama poświęcając całą uwagę na drodze - Perrie dzwoniła, oddzwoń  - dodała spoglądając na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową. Wyciągam telefon i wystukuje kilkanaście znaków na klawiaturze.
✉Ja: Dzwoniłaś...

✉Perrie: Tak chcę się dowiedzieć jak tam jest.


✉Ja: Uciekaj dopóki możesz xd Ale szczerze nie jest tak źle.

✉Perrie: Mam nadzieję :) Mogę wpaść?

✉Ja: Zapraszam, przyda mi się rozmowa.

✉Perrie: Będę za 30 minut x

Mama zatrzymała się w garażu w nowym domu. ,,NOWY DOM'' brzmi to jak nazwa nowego serialu, niczym jak ,,Dom nie do poznania ". Wysiadłam z samochodu i razem z mamą udałyśmy się do środka. Zdjęłam kurtkę oraz buty i poszłam do kuchni za mamą
- Zrobisz coś dobrego dla mnie i Pez ? - Spytałam niepewnie.
- Oczywiście - odpowiedziała, a ja się uśmiechnęłam i wróciłam do holu po ją torbę, następnie trafiłam do mojej sypialni. 
    Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam zeszyt od języka hiszpańskiego. Zaczęłam wykonywać kartę pracy, była dość łatwa, choć zdarzały się podchwytliwe zadania. Gdy byłam przy ostatnim zadaniu drzwi do pokoju się otworzyły, a w progu zobaczyłam szczupłą blondynkę razem z tacą na której były ciastka, dzbanek oraz filiżanki. Wstałam z łóżka i obserwowałam jej ruchy. Rozejrzała się po pomieszczeniu, następnie odstawiła przekąskę, a ja mocno się w nią wtuliłam.
- Hey co się stało? Aż tak źle? - Spytała z troską 
- Nie, po prostu potrzebowałam tego - odpowiedziałam odrywając się od przyjaciółki i z powrotem usiadłam na łóżko i szeroko się uśmiechnęłam.
- Wszystko będzie dobrze. Więc opowiadaj jak było? - Spytała tym razem z podekscytowaniem.
- Emm... zawsze możesz czuć się inaczej, ale ja czułam się jak zwierze. Wiesz nowy gatunek sprowadzony do klatki, może dlatego,  iż moje włosy są niebieskie.  Po za tym było w porządku. Każdy nauczyciel był dziś dla mnie bardzo miły, uprzejmy i pomocny - opowiedziałam wrażenia związane z pierwszym dniem w nowej szkole.
- Czyli nie będzie tak źle jak myślałam. A co powinnam ubrać? - Kontynuowała mini reportaż
- Zwykłe jeasy i koszulkę. Mało osób ubiera się tam jak divy, to znaczy zdarzają się takie osoby, ale zwróć uwagę, że panuje zima - powiedziałam patrząc za okno. - Dowiedziałam się, że w każdą środę odbywają się zajęcia kółka muzycznego ! Co o tym sądzisz? Mogłybyśmy się dogadać z innymi, lub chociaż spróbować, albo pokazać im co potrafimy - dodałam
- Zajęcia nie byłyby złym pomysłem, tylko czy to nie byłoby nie fair wobec Jesy i Leigh. Dopiero co zaczynałyśmy naszą karierę, występy w Hiszpanii, ale jednak. Nie chcę robić czegoś bez ich wiedzy.- Perrie mówiąc to znacznie posmutniała.
- Nie martw się też za nimi tęsknię. Będzie dobrze. Myślisz, że są teraz bardzo zajęte? - Uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon z kieszeni.

***
    Po wyjściu przyjaciółki do domu wrócił Leon, więc zeszłam na dół i przysłuchiwałam się serii pytań ze strony mamy. Oboje siedzieli w salonie. Mama na kanapie, a Leon na fotelu. Brat wyglądał lepiej, był w lepszym stanie, w jakim go zostawiłam w szpitalu. Jego oczy wydawały się bardziej wesołe.
- Więc jak to się dokładnie stało?  - Spytała mama,  której ton głosu zdradzał, że się zdenerwowała.
- Odebrałem Jade ze szkoły i jechaliśmy do domu.  Zaczął padać mocy deszcz ze śniegiem i chciałem włączyć wycieraczki. Nagle Jade zaczęła krzyczeć żebym się zatrzymał, a potem zobaczyłem dziewczynę przed samochodem.  To wszystko.
- Wam nic się nie stało?  - Spytała mama patrząc na nas, a my szybko zaprzeczyliśmy. - Bądź bardziej ostrożny Leon,  szczególnie teraz, na początku - powiedziała wstając ze swojego miejsca - Idę do gabinetu -dodała dotykając ramienia mojego brata.
- Co z Violettą? - Spytałam zajmując miejsce mamy.
- Mają ją wypisać jeszcze dziś. Czuję się taki winny, powinienem bardziej uważać. Wiesz rozmawiałem z nią chwilę.. powiedziała, że nic jej się nie stało, czyli sprawa jest zamknięta. Mówiła to w taki sposób jak by cała ta sytuacja nie miała miejsca. Nawet zaprosiłem ją na kawę, aby chodź trochę się zrekompensować - Leon opowiadał ze spuszczoną głową.
- Wszystko będzie dobrze - zacytowałam słowa Perrie i przytuliłam od tyłu brata.
- Czy to nie ja jestem starszy i to ja powinienem dawać Ci rady i Cię pocieszać? - Odpowiedział mrużąc oczy z lekkim uśmiechem.
- Następnym razem Baby - zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Przestań. Nigdy, przenigdy nie dotykaj moich włosów. To jest moja świętość. Strefa zamknięta. Rozumiesz? - Odsunął się ode mnie, a ja nie potrafiłam ukryć śmiechu z jego powagi.
- Przecież to tylko włosy, ale dobrze... - odpowiedziałam smutno, nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Gdy go odblokowałam zobaczyłam wiadomość. Jej treść była dziwna i bardzo mnie zaskoczyła, bo nie miałam pojęcia o co chodzi.

✉Harry: Wiem już wszystko. Nie musisz już udawać. Jednak chcę, abyś to ty mi to napisała, a nie obcy ludzie. Powiesz mi o co chodzi? 




____________________
Większość rozdziału pisałam na telefonie, więc przepraszam za wszelkie błędy.

Wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia, szczęścia i weny twórczej w Nowym Roku! Nie zmieniajcie się Aniołki !
~ JuLiett

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 4

✉JaHey, przepraszam za wczoraj, byłam trochę nie miła. Jeśli Cię jeszcze nie zraziłam 
do siebie, to chętnie dowiem się czegoś o Tobie :)

Jakiś Harry: Witam ^^ Nie, jeszcze mnie nie zraziłaś :) z chęcią opowiem coś o sobie. Więc od czego powinienem zacząć według Ciebie?

✉Ja: Tak naprawdę to nie wiem.

Jakiś Harry: To może ty mi opowiesz coś o sobie, bo chyba wychodzę na egoistę...

✉JaMoże troszkę.. xd Hmm.. Więc mam na imię Amelia, mam 18 lat i powoli kończę szkołę. Jestem jak mieszanka owocowa : mama jest Hiszpanką, a tata Anglikiem. Mam dwójkę starszego rodzeństwa. AH... i na ogół jestem optymistyczna. Now is your turn :))

Jakiś Harry: Wow ^^ Musisz mieć Ciekawe życie. Ja jestem Harry, 19 lat. Mama ma korzenie Angielskie, a tata Francuz i mieszkam w Francji, chociaż bardzo chciałbym wrócić do Anglii. Mam starszą siostrę. Lubię dużo mówić i jestem otwarty, ale to chyba już zauważyłaś.

✉Ja: Zapomniałeś dodać, że jesteś zabawny.

Jakiś Harry: Jestem według Ciebie zabawny?

✉JaMoże :)

    Po mojej wiadomości nieznajomy nie odpisał. Zastanawiałam się dlaczego? Czy napisałam coś niewłaściwego? Dzięki Harry'emu (o ile naprawdę ma tak na imię) czuję się lepiej. Pisanie z nim daje mi małą nadzieję na lepsze jutro, korespondencja z Harrym staje się moją odskocznią. Kiedy z nim piszę nie jestem oceniana, nie jestem szkolną gwiazdką: Jade Amelią Thrilwall, tylko zwykłą, zagubioną, szczerą i prawdziwą Amelią. W szkole wszyscy uważają mnie i dziewczyny za najpopularniejsze. Stworzyłam popularną, idealną dziewczynę bez kompleksów, ale w domu nią nie byłam. Po szkole byłam Jade w okularach i szarym swetrze, która lubiła czytać książki i słuchać muzyki klasycznej. Prawdziwą mnie ukrywałam pod maską z makijażu i świetnych ubrań. Tak naprawdę stworzyłam potwora, który może już zniknąć bo wyjeżdża.

~Jakiś czas później~
    Około godziny 19 wysiadłam z wynajętego przez mamę auta i zobaczyłam typowy francuski dom. Budynek był pokryty szarą cegłą, wysoki i z dużym ogrodem, który był lekko pokryty śniegiem. Okna były zasłonięte żaluzjami przez co nie mogłam nic przez nie dostrzec. Mama poprosiła aby Leon wziął nasze bagaże, a my udałyśmy się do naszego nowego domu. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam przestronny hol, po prawej stronie znajdowały się schody na górę, natomiast po lewej drzwi zapewne do łazienki. Po przejściu pięciu kroków po lewej stronie dostrzegłam kuchnię, nie była ona duża, natomiast urządzona w stylu moim i mamy - czerń i biel to kolory dominujące - zresztą jak cały dom. Dwa kroki dalej po prawej stronie znajdował się salon, a na pierwszy rzut oka można było zauważyć telewizor, kominek, bardzo duża kanapa,przed nią mały stoliczek, a tuż za nią stół, przy którym mogło usiąść osiem osób. Musiałam przyznać, że dom zewnątrz, a tym bardziej w środku robił wrażenie. Mama dotknęła mojego ramienia i tylko gestem pokazała mi abym udała się na górę. Podczas drogi z lotniska mama powiedziała gdzie są nasze pokoje, więc otworzyłam drugie drzwi po lewej stronie. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to stojące po prawej stronie łóżko oraz duża szafa z lustrem na przeciwko mnie. Ściana za łóżkiem była pokryta tapetą w paski. Po jednej stronie łóżka stała szafka nocna z lampką, a po drugiej półka na książki. Równolegle do łóżka stało biurko z krzesłem oraz mała toaletka na kosmetyki. Moja sypialnia była gustownie urządzona, chociaż myślę że poprzednia w Barcelonie była lepsza, bardziej przytulna, z zrobionymi, zaprojektowanymi przeze mnie elementami.
    Usiadłam na łóżku, a jakiś czas później Leon przyniósł moje walizki i pogratulował mi pokoju. Wypakowałam tylko jedną, ponieważ nie miałam już sił na następne. Byłam wyczerpana podróżą, a przecież jutro miał zacząć się nowy dzień. Następnego dnia musiałam iść do nowej szkoły. Zdecydowanie zaczynałam już wtedy tęsknić za Barceloną oraz za Jesy i Leigh. Po odprężającej kąpieli odpłynęłam do krainy Morfeusza w bardzo krótkim czasie.
      Nowy dzień. Nowy czas na poznanie nowej klasy. To był właśnie tamten moment. Siedziałam w samochodzie pod szkołą i zastanawiałam się czy powinnam z niego wysiąść, lub może uciec jak najdalej. Wcześniej czy później musiałam to zrobić, więc po krótkiej chwili zastanowienia wysiadłam z auta, tym samym żegnając się z mamą. Budynek szkolny był bardzo duży, pokryty czerwoną cegłą. Przed nim znajdowało się tam bardzo wiele osób, a wśród nich zagubiona dziewczyna, ubrana w biały t-shirt z nadrukiem, jasne jeasny i zwykłe czarne szpili, które lekko stukały o chodnik. Kiedy kroczyłam drogą czułam na sobie kilkadziesiąt palących spojrzeń. Czym prędzej dotarłam do drzwi szkolnych, a następnie przed drzwi gabinetu dyrektora. Lekko zapukałam, a gdy usłyszałam ,,proszę'' po prostu weszłam. Mężczyzna około pięćdziesiątki na kartu dobrze znał moje nazwisko. Był uśmiechnięty, wyglądał na bardzo przyjaznego i zabawnego. Sprawiał wrażenie zadowolonego z mojego przybycia do szkoły. Dyrektor dał mi plan zajęć, dzięki czemu mogłam dostać się na zajęcia. Gdy szukałam swojej szafki, zadzwonił dzwonek na lekcję, a ja wciąż szukałam szafki. Kiedy w końcu ją znalazłam, ktoś wpadł na moją osobę, przez co wylądowałam na posadzce.
- Uważaj jak... - chciałam zrobić tej osobie awanturę, ale kiedy podniosłam głowę zobaczyłam hipnotyzujące błękitne oczy, blond włosy i lekkie zmartwienie na twarzy.
- Przepraszam, nic Ci się nie stało? - Powiedział słyszalnym akcentem francuskim. W tej chwili dziękowałam Bogu, że w szkole uczęszczałam ma dodatkowy francuski.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam, chłopak okazał się gentleman'em i pomógł mi wstać.
- Jesteś tutaj nowa? Jeszcze nigdy nie widziałem Cię w tej szkole - Spytał, chodź na końcu wszystko brzmiało bardziej jak stwierdzenie.
- Niestety, ale tak, jutro ma przyjść też przyjaciółka. Przepraszam, gdzie znajdę sale 76? - Zerknęłam na kartkę, którą otrzymałam, a następnie na towarzysza.
- Chemia z Panem Durand? - Przytaknęłam lekko głową, gdy usłyszałam pytanie. - Więc jesteśmy razem w klasie, a ja się nie przedstawiłem... Luke - chłopak wyciągnął dłoń w moim kierunku
- Jade - odpowiedziałam ściskając lekko jego dłoń i ruszyliśmy w stronę właściwej sali. Gdy tylko chłopak przekroczył próg drzwi nauczyciel pytał się dlaczego kolejny raz się spóźnij, natomiast kiedy ja weszłam do klasy, wszyscy zwrócili swoje oczy na moją osobę. - Dzień dobry - powiedziałam bardzo cicho, tak aby tylko nauczyciel to usłyszał. Klasa była przestronna. Przy ścianie jak i pod oknami był rząd sześciu ławek tylko dla jednej osoby. Natomiast na środku znajdowało się również sześć ławek, ale były to ławki trzyosobowe.
-Panna Thrilwall zgadza się? - Zadał pytanie starszy mężczyzna przy tablicy, na co potaknęłam głową - Witamy. Proszę spocząć między Lukiem, a Panem Styles'em. - Tak jak powiedział nauczyciel tak też zrobiłam, usiadłam pomiędzy dwoma młodymi mężczyznami.
    W tamtej chwili czułam się jak zwierze, które jest zamknięte w klatce, w miejscu niewoli - zoo i każdy go podziwia, niczym nowy obraz, zabytek. Czułam na sobie tak wiele spojrzeń. Pragnęłam jak najszybciej wydostać się sali. Podczas lekcji postanowiłam się jak najmniej odzywać, nie chciałam się wychylać po za szeregi. Co jakiś czas chłopak po mojej prawej - Styles - zerkał na mnie ukradkiem. Był bardzo przystojny, pomimo, że widziałam go tylko z profilu. Lekcja bardzo mi się dłużyła, aż po jakiś kolejnych 20 minutach zadzwonił upragniony dzwonek. Wzięłam torbę oraz zeszyt i udałam się w stronę drzwi, jednak w ostatniej chwili zatrzymał mnie głos nauczyciela.
- Thrilwall, Styles zostańcie na minutkę. - Z lekkim niezadowoleniem podeszłam do biurka - Ze względu na to, że jesteś nowa, chciałbym abyś jak najszybciej zorientowała się co omawiamy na  moich zajęciach. Harry jest najlepszy z tej klasy odnośnie chemii oraz matematyki, a więc proszę Cię Styles, abyś wyjaśnił jej wszystko - wyjaśnił Pan Durand, a więc ma na imię Harry... Harry.
- Dobrze - odpowiedział krótko. Miał tak bardzo brytyjski akcent.
- To samo z matematyką, o tuż uczę w zastępstwie matematyki. Zgadzasz się ... - nauczyciel chciał zerknąć do dziennika, aby odnaleźć w nim moje imię, jednak odpowiedziałam szybciej.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się lekko i w towarzystwie chłopaka opuściłam salę lekcyjną.
- Czekaj dziś na mnie przed szkołą, omówię Ci wszystko związane z chemią, a jutro matematyka - oznajmił, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony i zostawił mnie zdezorientowaną na korytarzu. To będzie długi dzień...

________________
Witam Misie!
Przybywam do was z czwartym rozdziałem...
powolutku akcja zaczyna się rozwijać, ale to wszystko małymi kroczkami ^^
Mam nadzieję, że nie jest najgorszy i spełnia jakieś wasze oczekiwania.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które mogą się pojawić, ponieważ nie sprawdzałam go.
BTW. Co u was ? Jak w szkole? Jakie plany na Święta i Sylwestra?
Ja od środy zaczynam próbne egzaminy :/ Trzymajcie kciuki :)
Pozdrawiam xxx

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 3

Numer nieznany: Nie odpisałaś... smutam :/ 

     Gdy przeczytałam treść wiadomości byłam zdziwiona. Nie wiedziałam co zrobić. Czy powinnam  mu odpisać, czy może dalej kontynuować swój posiłek. Zastanawiałam się nad tym, ale ostatecznie powróciłam do delektowania się jedzeniem przyrządzonym przez mojego brata. Kiedy połykałam kolejny kęs nie wytrzymałam i chwyciłam za moją komórkę. Na początek zmieniłam nazwę nadawcy tych wiadomości na : Jakiś Harry

✉Ja: A czego się spodziewałeś? xd Btw byłam zajęta. 

    Już po kilku minutach dostałam odpowiedź. Ten człowiek mnie zaskakuje. 

✉Jakiś Harry: Eh no dobrze... Zacznę jeszcze raz. Jestem Harry :)

    Co ja miałam odpisać? Znał już mój numer, czy powinnam mu podawać mój numer telefonu? Co jeśli to jakiś zboczeniec? Teraz w tych czasach można spodziewać się wszystkiego. 

  ✉Ja: Miło mi, Amelia.  

✉Jakiś Harry: Piękne imię. Podoba mi się ^^

✉Przykro mi, ale muszę iść na kolację.
Jakiś Harry: Okey. Smacznego

     Nie chciałam w tamtym momencie z nikim pisać, ani rozmawiać, tym bardziej z osobą, której nie znam. Obawiałam się. Od zawsze byłam zbyt emocjonalna, bałam się, że ludzie nie będą mnie akceptować, lubić. Nazywano mnie piątym kołem u wozu dla Jesy i Perrie, wtedy nie przyjaźniłam się z Leigh, po prostu się znałyśmy. Podczas pewnych wakacji pojechałam do specjalnej szkoły, aby zdobyć pewność siebie. Wtedy się zmieniłam. Próbowałam być silną osobą. Na początku nowej szkoły zaczęłam ukrywać moje uczucia pod maską dziewczyny, która co dzień nakłada coraz więcej makijażu, która z czasem zaczęła być popularna jak jej najlepsze przyjaciółki. Zaczęłyśmy odnosić malutkie sukcesy jako zespół, cztery dziewczyny zaczęły tworzyć rodzinę. Później poznałam Marco. Teraz wszystko się skończyło. Po wszystkim ten dzień chciałabym spędzić resztę dnia samotnie, ze względu złego samopoczucia. Jednak to był tylko pretekst. Naprawdę chciałam być odizolowana, bo bolała mnie strata kogoś bliskiego, dla kogo poświęcałam większość mojego czasu, kto dawał mi szczęście, a jednocześnie wielokrotnie ranił.  Kochałam go i nienawidziłam, każdej możliwej interpretacji.
    Dokończyłam posiłek, pusty talerz zaniosłam do kuchni. W drodze powrotnej zatrzymała mnie mama, spytała czy coś się stało, ja naturalnie odpowiedziałam, że wszystko jest w porządku. Nie lubiłam rozmawiać z mamą na tematy sercowe lub inne moje problemy wewnętrzne. Gdy wróciłam do swojego pokoju, powinnam zacząć ćwiczyć, jednak w tamtej chwili, nic nie zajmowało mi głowy. Położyłam się wygodnie na łóżku, miałam zamiar zacząć czytać książkę, jednak się rozmyśliłam i zwyczajnie patrzyłam się w biały sufit. Zaczęłam odpływać myślami, aż w końcu moja łódź odpłynęła do krainy Morfeusza. 

***
     Obudziłam się rankiem około godziny siódmej. Kiedy moje podniosłam moje powieki ku górze, zerknęłam na ściany, a następnie na widok za oknem. Z małą niechęcią wstałam z łóżka, podeszłam do okna. Uchyliłam je , zobaczyłam delikatnie zaśnieżoną drogę, po której przejeżdżało kilka samochodów, a po chodniku przemierzali ludzie do pracy, którzy nie zwracali na nic uwagi. Jedynie spacerująca Pani Thomas z dwoma psami, wyglądała jak by zastanawiała się nad sensem życia. W oddali dostrzegałam wysokie drzewa w parku. Kiedy oddychałam powstał mały dymek pary, który zaraz znikał. Postanowiłam zamknąć okno, iż na dworze temperatura wynosiła tylko kilka stopni, a ja byłam ubrana w koszulkę i spodenki. Postanowiłam zrobić coś dla moich bliskich, więc ubrałam tylko bluzę brata, która sięgała mi do połowy ud i zeszłam po cichu do kuchni, aby zrobić najważniejszy posiłek dnia. Tego ranka, nie chciałam myśleć o sobie, o swoich problemach, ale o rodzinie, która zawsze była blisko mnie i z którą będę spędzała ostatnie dni w naszym domu .
     Dla mamy przygotowałam jajecznicę i kawę natomiast dla mnie i Leona zrobiłam tosty z Nutellą. Chciałam abyśmy poczuli się kiedy nasza trójka była ukochanymi skarbami obojga rodziców i całą piątką siadaliśmy do stołu, aby razem zjeść śniadanie. Po upływie czasu byliśmy tylko w trójkę, a ja chciałam to w jakiś sposób odtworzyć. Nie spostrzegłam kiedy moje oczy się zaszkliły, jednak kiedy usłyszałam kroki po schodach szybko się otrząsnęłam. 
- Sama to  przyrządziłaś? - Spytał brat , który na powitanie mnie przytulił
- Myślę, że małe skrzaty i wróżki mi pomogły - odpowiedziałam z uśmiechem
- Wiedziałam, że nie byłabyś taka miła i nie zrobiłabyś dla mnie śniadania.
- Jesteś wredny, ale ja też Cię kocham. Obudź mamę, a ja zrobię specjalnie dla Ciebie dodatkowego tosta - poruszałam brwiami, aby moja oferta wydawała się jeszcze bardziej korzystna
- Już pędzę ! - Leon zniknął na górze. Ja zgodnie z obietnicą włożyłam dodatkową kromkę chleba do tostera i sama zaczęłam spożywać śniadanie. Po chwili Leon pojawił się w kuchni wraz z mamą.
- Dzień dobry. Jade o której wstałaś ? - Mama się przywitała i zadała banalne pytanie. Czy nikt we mnie nie wierzy, jako kucharkę?
- Około siódmej, ale teraz zapraszam do stołu. Mamo dziś maluje włosy. - uśmiechnęłam się.
- Na jaki kolor? - Spytała zaciekawiona
- Jeszcze nie wiem.
    Podczas śniadania rozmawialiśmy na temat przeprowadzki. Mama powiedziała, że jest z nas dumna i że musimy się wspierać i być jak prawdziwa szczęśliwa rodzina. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje z Wigilii, było by przyjemniej gdyby razem z nami była Savannah. Po skończonym posiłku udałam się do pokoju. Zaścieliłam łóżko, związałam włosy i zaczęłam nakładać na moją twarz delikatny makijaż. Gdy skończyłam, udałam się do łazienki, aby umyć zęby i rozczesać włosy. Kiedy zorientowałam się, że jest późna godzina, musiałam szybko podjąć decyzje co powinnam założyć. Ubrałam zwykłe jeasy, jakiś podkoszulek, oliwkowy płaszcz do tego szal w kratkę, na stopy włożyłam creepersy. Wzięłam jeszcze czarną, dużą torebkę oraz telefon i zbiegłam po schodach.
- Najlepsza mamo na świecie czy zawiozłabyś mnie do centrum? - Spytałam patrząc na rodzicielkę
- Chodź - odpowiedziała jednym słowem a po chwili byłyśmy w samochodzie.
***
     Razem z dziewczynami spotkałyśmy się w centrum handlowym. Perrie i ja zdecydowałyśmy, że powiemy to w restauracji, gdzie pójdziemy zjeść jak zwykle pizze. Najpierw poszłyśmy na małe zakupy. Każda z nas kupiła coś. Ja zakupiłam nową spódniczkę, biały top, oraz niebieską marynarkę i spodnie do kompletu. Następnie udałyśmy się do salonu urody. Perrie i Jesy robiły manicure, Leigh zapragnęła odrobinę krótszych włosów, a ja swoje malowałam. Postanowiłam zaszaleć i skoro teraz miałam bordowe włosy, to dlaczego tym razem nie mogły być niebieskie.
- Jesy nad czym myślisz ? - Zadała pytanie Perrie
- Myślę nad tym jak zmieniło się nasze życie. Znamy się kilka lat i żadna z nas nie myślała, że będziemy śpiewać przed coraz większą publicznością. Przez dwa lata, zagrałyśmy masę koncertów, nagrałyśmy co prawda nie najlepsze, ale profesjonale, trzy widea do naszych piosenek, a to tylko dwa lata. Jeszcze przed nami jeszcze nie całe dwa lata szkoły, więc co odniesiemy za ten czas. - Jesy mówiła z wielkim podekscytowaniem, a ja poczułam smutek, żal i lekką pustkę, zacisnęłam usta w wąską linię i spojrzałam na Perrie. Jej wyraz twarzy posmutniał, ale w oczach zrozumiałam co ma na myśli. Kiwnęłam głową na znak, że zgadzam się z przyjaciółką.
- Tak właściwie to ... to co teraz powiem nie będzie miłe, kiedy ja się dowiedziałam załamałam się. Dziewczyny jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i nic tego nie zmieni prawda ? - Perrie zadała pytanie, spojrzałam na Jes i Leigh, które potwierdziły słowa Pez, z lekkim nie zrozumieniem. - Nasze mamy pracują w firmie Olivárez'a od kilku lat i tym roku dostały duży awans, ale polega on .. Jade pomóż mi - przyjaciółka zwróciła się do mnie, bo jej oczy się zaszkliły
- ... Polega on na przeprowadzce i uprzedzę was pytaniem ,,gdzie?'', nowa firma nie powstanie w Madrycie, czy gdziekolwiek w Hiszpanii, ale w Paryżu. Naprawdę nie chciałam tego, tym bardziej, że dowiedziałam się kilka dni temu. Nie chcę się z wami rozstawać, bo tworzymy coś więcej niż zespół, my jesteśmy rodziną. Nawet nie wiedzie z jaką chęcią bym was przytuliła, ale nie mogę. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach, chociaż moje oczy chciały wylać morze łez.
- Kiedy wyjeżdżacie? - Spytała cicho Leigh
- Przed rozpoczęciem nowego semestru - odpowiedziała blondynka. - Na pewno będziemy utrzymywać kontakt, jak tylko będziemy mogły wpadniemy do słonecznej Barcelony.
- Szkoda, że razem nie odwiedzimy Anglii, Nasz pierwszy pozagraniczny koncert, zresztą jak całej naszej klasy. Jade może spotkałabyś się wtedy z tatą... - Zaczęła Jesy, jednak jej przerwałam
- Nawet jeśli, to los chciał inaczej.
- Czas oczekiwania minął, czas na mycie i suszenie - powiedziała Ana , która od kilku lat zajmuje się moimi włosami. Fryzjerka wykonała wcześniej wypowiedziane czynności, a ja przez ten czas za dużo mówić nie mogłam. Po kilkudziesięciu minutach moje włosy były niebieskie i proste. Wyglądałam inaczej, lepiej. 
- Możemy już iść i tak długo tutaj siedzimy - powiedziałam wstając z fotela.
- Zdecydowanie za długo -  dodała Leigh, poszłam zapłacić za moje usługi fryzjerskie, ponieważ reszta już dokonała zapłaty.
- Co powiedzie na to, aby kupić jakieś dobre ciasto i jechać do mnie ? Wtedy spokojnie porozmawiamy, może mama wyjaśni nam pewne sprawy - zaproponowałam, iż wiedziałam, że mama na pewno nam pomoże.

***
- Jak wyobrażasz sobie nowy dom ? - Spytała mnie mama gdy przechadzałyśmy się po markecie. 
- Normalnie - odpowiedziałam, ale pożałowałam tego - Przepraszam. Jakkolwiek będzie wyglądał, będzie dobrze. Oczywiście miło byłoby gdyby mój pokój był w kolorze wód z Rivery, czyli taki morski, albo po prostu niebieski.
- Możesz zrobić jakąś listę co byś chciała mieć w sypialni - powiedziała mama, patrząc mi w oczy
- Jedyne co naprawdę chciałabym mieć to garderoba albo duża szafa i taki fotel, jak kula. To było by
świetne w sypialni - odpowiedziałam mając pewną wizję pomieszczenia w mojej głowie.
- Dobrze zapamiętam - uśmiechnęła się mama - Jade, a pro po niebieskiego dlaczego właśnie ten kolor ? - Spytała naturalnie o włosy
- Bo niebieski to mój ulubiony kolor i chciałam spróbować czegoś nowego - odpowiedziałam wprost łapiąc za końcówki włosów. Kiedy mama wkładała do koszyka płatki śniadaniowe, ja zauważyłam kogoś, dzięki moje serce znów się rozpadło. Marco szedł przez market właśnie z tą dziewczyną, z którą go nakryłam na zdradzie. Trzymali się za ręce. On wyglądający jak chodząca perfekcja, ona cała promieniejąca ze szczęścia. Jeszcze kilkanaście dni temu, to ja byłam na miejscu tamtej dziewczyny. Dlaczego on właśnie w tym samym sklepie co ja? Byłam wtedy bardzo zazdrosna, a jednoczenie miałam ochotę się rozpłakać, ale ja nie płaczę w otoczeniu innych. Ja płaczę wieczorem w poduszkę.
- Czy to nie był Marco? Co on robił z jakąś dziewczyną ? - Spytała, niczego nieświadoma mama.
- Nie to nie był on. Czy możemy iść na dział ze słodyczami, Leon prosił, aby kupić mu ciastka i jeszcze jego ulubione lody - odpowiedziałam pośpiesznie. W tamtej chwili poczułam chęć napisania do kogoś, dla kogo byłam niekoniecznie miła. Potrzebowałam odskoczni.

✉Ja: Hey, przepraszam za wczoraj, byłam trochę nie miła. Jeśli Cię jeszcze nie zraziłam 
do siebie, to chętnie dowiem się czegoś o Tobie :)

Jakiś Harry: Witam ^^ Nie, jeszcze mnie nie zraziłaś :) z chęcią opowiem coś o sobie. 
Więc od czego powinienem zacząć według Ciebie?

♥♥♥
Witam kochani :)
Dziś skończyłam (w końcu) rozdział.
Nie jest idealny, ale nie jest chyba najgorszy. Jest krótki, ale na więcej już nie miałam pomysłu, po za tym nie chciałam strasznie dokładnie opisywać co robi główna bohaterka lub jej przyjaciółki, wtedy to byłoby strasznie nudne.
Co u was słychać? Jak szkoła, praca, zdrowie ? Cieszycie się, że powoli zbliżamy się do mroźnej zimy i Świąt Bożego Narodzenia ?
Notka jest krótka, ponieważ spieszę się w odwiedziny do babci.
Pozdrawiam xxx